niedziela, 10 maja 2015

Laminowanie włosów żelatyną – jak na nie reagują moje włosy?

Laminowanie włosów żelatyną próbowałam kilka ładnych lat temu, niestety efekty tego zabiegu nie zachwyciły mnie na tyle, by potem sięgać po niego ponownie. Ostatnio jednak, gdy wpadły mi w ręce gotowe maseczki dające efekt laminowania włosów od Marion, postanowiłam domowemu laminowaniu dać jeszcze jedną szansę. Ale zacznijmy od początku….


Dlaczego żelatyna?

Żelatyna jest naturalną substancją białkową pozyskiwaną z kości i chrząstek zwierzęcych, w skład której wchodzi przede wszystkim kolagen. Jest ona bogatym źródłem glicyny, proliny, hydroksyproliny, a także kwasu glutaminowego i argininy.

Żelatyna zastosowana na włosy ma zapobiegać puszeniu się włosów, wygładzać je, pogrubiać, nabłyszczać a nawet prostować.

Proteiny (białka) mają zdolność wypełniania ubytków w strukturze włosa i dzięki temu chronią go przed dalszym zniszczeniem.

 
Moje pierwsze laminowanie

1 łyżkę żelatyny rozpuściłam w 3 łyżkach wrzącej wody, a następnie do mieszanki dodałam 2 łyżki odżywki emolientowej Garnier awokado i karite.

Maseczkę nałożyłam na umyte, wilgotne włosy, na 20 minut pod czepek. Po tym czasie spłukałam maseczkę z włosów ciepłą wodą.

Niestety ten popularny sposób laminowałania włosów żelatyną nie przyniósł w moim przypadku spektakularnych efektów. Włosy były nieco gładsze niż po samej odżywce, ale także sztywniejsze i bardziej suche.  Nie były grubsze, ani bardziej mięsiste, nie było efektu wow…

Jak już wspominałam efekty po laminowaniu nie zachwyciły mnie na tyle, by ponownie sięgać po ten sposób pielęgnacji moich włosów. Pod względem kondycji moje włosy są może nieco lepsze niż wtedy (końcówki jeszcze pamiętały rozjaśnianie). Nie mniej jednak ogólnie włosy na długości są podobnej kondycji. Dlatego teraz, by ostatecznie móc się przekonać, czy laminowanie moich włosów żelatyną faktycznie jest coś warte, postanowiłam pokombinować nieco z proporcjami i dodatkami do maseczki.


Drugie podejście do laminowania

1 łyżkę żelatyny rozpuściłam w małej ilości wrzącej wody (4-5 łyżek), następnie  (od razu – jeśli żelatyna zacznie tężeć nie połączy się odpowiednio z odżywką) zmieszałam to z odżywką bez protein. Wybrałam odżywkę humektantowo-emolientową Balea z mango i aloesem.


Moja mieszanka wyszła dość rzadka (głownie ze względu na dodaną odżywkę, która sama w sobie była rzadkawa), ale to dobrze – dzięki temu nie miałam najmniejszych problemów z równomiernym nałożeniem mieszanki na włosy.


Do tego momentu laminowanie przygotowałam prawie tak samo, jak za pierwszym razem. Na tym jednak kończy się podobieństwo do wcześniejszego sposobu laminowania.

Tym razem maseczkę laminującą nakładałam warstwowo, w towarzystwie większej ilości emolientów i humektantów. Włosy najpierw umyłam, osuszyłam ręcznikiem, a gdy były jeszcze wilgotne nałożyłam na nie nawilżającą mgiełkę w spray’u DIY (pisałam o niej tutaj). Następnie nałożyłam olej lniany (równomiernie, na całe włosy, ale raczej w niewielkich ilościach). Dopiero na tak przygotowane włosy trafiła maseczka żelatynowa.

Maseczkę trzymałam pod czepkiem 20 minut i na koniec wysuszyłam włosy ciepłym nawiewem suszarki, ponieważ proteiny lepiej wnikają we włosy potraktowane wyższą temperaturą (jednak nie próbujcie w tym celu stosować prostownicy). Włosy suche umyłam delikatnym szamponem (w tej roli płyn Facelle sensitive) i nałożyłam lekką odżywkę lnianą (Herbal Care).

Podobnie jak przy moim pierwszym podejściu do laminowania można zmyć maseczkę po tych 20 minutach trzymania pod czepkiem. Ja jednak wybrałam opcję bardziej ekstremalną, natura eksperymentatora doszła do głosu;-) Przyznam, że suszenie włosów potraktowanych tą maseczką to trochę takie „never ending story…” Gdy już wreszcie udało mi się wysuszyć włosy, były one bardzo sztywne, posklejane w strąki, absolutnie nie do ruszenia przy pomocy jakiegokolwiek czesadła.

Nie mniej jednak włosy odzyskały życie, gdy tylko zostały zmoczone ciepłą wodą. Zmycie mieszanki było bardzo łatwe. Po wyschnięciu włosy były bardzo błyszczące, mocno wygładzone, dobrze nawilżone, lekko dociążone i jedwabiście gładkie. Jednak nie stały się bardziej mięsiste ani grubsze. Ciężko mi stwierdzić, czy laminowanie prostuje włosy, gdyż jak wiecie mam włosy naturalnie proste. Zdjęcia, które były robione do ostatniej aktualizacji obrazują moje włosy po laminowaniu. Poniżej jedno z nich.
 
 
Efekt przypomina w moim przypadku efekt po olejowaniu olejem migdałowym lub po dobrej treściwej masce. Drugie laminowanie sprawdziło się więc o wiele lepiej niż pierwsze, ale znów bez efektu wow. Miałam nadzieję, że włosy choć trochę zyskają na objętości/mięsistości. Z racji tego, że efekt uzyskany po laminowaniu jest na moich włosach porównywalny do olejowania (choć nadal dość imponujący i bardzo ładny), zastanawiam się nad sensownością przeprowadzania tak skomplikowanych i czasochłonnych zabiegów. Nie mniej jednak na wielu blogach można spotkać się z samymi zachwytami nad laminowaniem, dlatego nie chcę Was zniechęcać. Myślę, że lepiej przetestować laminowanie na swoich włosach, by przekonać się czy Wasze włosy się polubią z taką formą pielęgnacji.

Ponownie po domowe laminowanie włosów sięgnęłam głównie po to, by móc je potem porównać z działaniem gotowych maseczek od Marion. Jednak na konkretne wnioski będziecie musiały trochę poczekać, ponieważ moje włosy nie przepadają za proteinami na tyle, by im tak dużą porcję białka fundować częściej niż co miesiąc (właściwie to w ogóle powinno się laminowanie wykonywać z odstępem min. 2-3 tygodniowym, w przeciwnym razie grozi nam przeproteinowanie – włosy suche, sztywne, „gumowate”, „jak piórka”).
 
 

24 komentarze:

  1. Faktycznie włosy masz idealne :)
    Musze wypróbować znów laminowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, chciałabym, żeby idealne były;-) W moim odczuciu do ideału jeszcze im bardzo daleko. Myślę, że to zabieg warty wypróbowania.

      Usuń
  2. Hm czyli jak mam tą mieszankę na włosach(mokrych) wysuszyć je i umyć w szamponie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak zrobiłam, choć jak wspominałam sposób jest dość ekstremalny i czasochłonny. Szampon powinien być delikatny, choć wydaje mi się, że sama woda też nieźle dawała radę zmyć mieszankę i być może szampon w ogóle nie byłby konieczny.

      Usuń
  3. Ja laminowania żelatyną jeszcze nie próbowałam i jakoś mnie nie kusi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne włosy, żelatyną jeszcze nigdy nie laminowałam ale muszę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-) Myślę, że warto spróbować na własnych włosach, a nuż sprawdzi się lepiej niż u mnie.

      Usuń
  5. Próbowałam kiedyś laminowania żelatyną, ale nie była to udana próba. Twoje włosy wyglądają bajecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-) Szczerze powiedziawszy to ja moje dwie próby uznaję jednak za neutralne - nie ma efektu wow, nie ma krzywdy.

      Usuń
  6. Próbowałam laminowania, naprawdę. Już po pierwszym razie przeproteinowalam sobie włosy, ja nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz wysokoporowate włosy, takie można już po pierwszym razie przeproteinować.

      Usuń
  7. Piękne :)) Ciekawa jestem jakby u mnie sprawdziło się takie laminowanie..

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jeszcze nie próbowałam, moje włosy niezbyt lubią proteiny

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam 2 pytania: do jakiej porowatości jest żelatyna i czy można jej używać na połamane końcówki? Słyszałam, że takie włosy są zbyt wrażliwe na proteiny i należy ich unikać.... Szukam kilku opinii :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo, żelatyna sprawdza się u wielu osób z różną porowatością. Z reguły włosy wysokoporowate są najbardziej narażone na przeproteinowanie, dlatego zabieg laminowania może się w ich przypadku nie sprawdzić. Jeśli końce są połamane to też na pewno zniszczone i wysokoporowate, ja bym na nie jednak protein nie nakładała (chyba, że proteiny w małej ilości, za to dużo emolientów i humektantów).

      Usuń
  10. jakie maski/ odżywki najlepiej wybierać do laminowania? które w teorii powinny najlepiej wpływać na włosy w połączeniu z proteinami z żelatyny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście odżywki emolientowe są wskazane. Lepiej takie, które same w sobie nie zwierają protein.

      Usuń
  11. Ja jeszcze nie wypróbowałam laminowania, ale nie wpadłabym na to żeby dołączyć do mieszanki odżywkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie laminowanie sprawdza się tylko i wyłącznie jeśli dodam do mieszanki odrobinę oleju. Inaczej to mam tak samo, sztywne włosy, które są jedynie trochę bardziej błyszczące. Staram się nie dać wyschnąć mieszance, bo potem nie mogę wymyć żelatyny.
    Piękne włosy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-) U mnie żelatyna wypłukała się idealnie mimo całkowitego wysuszenia włosów. Co włos to inna reakcja;-)

      Usuń
  13. Pięknie wyglądają twoje włosy, nigdy nie próbowałam eksperymentować z żelatyną, może najwyższy czas zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie polubiłam się z laminowaniem, ogólnie z proteinami też niezbyt. Moje kłaczki preferują najbardziej humektanty a po nich emolienty. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A czy dobrą odżywką byłby fructis oil repair 3?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy dodany komentarz:-)
Anonimowych użytkowników proszę o podpisywanie się w komentarzu.
Komentarze uznane przeze mnie za obraźliwe lub będące reklamą będą usuwane.