poniedziałek, 7 września 2015

Maść końska jako wcierka na porost włosów (2/2)

Zgodnie z zapowiedzią, dziś mam dla Was drugą, przypuszczam, że najciekawszą część wpisu na temat maści końskiej. Piszę tutaj o tym, jak wykonać próbę uczuleniową, jak stosuję maść końską i jakie taka kuracja przyniosła efekty na mojej głowie:-) Zapraszam do lektury:-)
Część pierwsza: klik.
 



Próba uczuleniowa

Nie polecam stosowania maści końskiej osobom o wrażliwej skórze głowy i ze skłonnością do alergii. Nawet jeśli Wasza skóra głowy wrażliwa nie jest to i tak konieczne jest przeprowadzenie (nawet kilku) prób uczuleniowych.
Próbę uczuleniową wykonuje się następująco: należy zastosować maść na małym obszarze skóry w różnych częściach ciała i odczekać 24 h – jeśli w tym czasie nie pojawią się niepokojące objawy np. silne pieczenie, opuchlizna, wysypka itp., można zacząć ją stosować. W przypadku maści końskiej wykonanie próby uczuleniowej może być nieco kłopotliwe – silne rozgrzanie i zaróżowienie skóry jest reakcją normalną w tym przypadku i pożądaną (w końcu maść ma rozgrzewać obolałe stawy i mięśnie).
Ja wykonałam trzy próby uczuleniowe: na udzie, na przedramieniu i następnie za uchem. We wszystkich przypadkach nastąpiło zaróżowienie skóry i rozgrzanie, ale nic poza tym (efekt ustępował po ok. 20 min). W moim przypadku maść końska działa silniej stosowana np. na nogi niż na skórę głowy, ale ja mam skalp raczej niewrażliwy. Rzadko która wcierka potrafi pobudzić krążenie na moje skórze głowy, nieczęsto także obserwuję wysyp baby hair i znacznie zwiększony porost włosów (normalnie włosy mi rosną 1 cm na miesiąc, z wcierkami 1,5-2 cm, mój rekord to 3 cm).

Jak stosuję maść końską?

Początkowo próbowałam ją rozcieńczać, ale szybko z tego zrezygnowałam. Zwykle po prostu rozdzielam włosy na partie i miejsce po miejscu nakładam żel na skórę głowy. W początkowej fazie stosowania maści końskiej moja skóra głowy szybko się dość mocno rozgrzewała, dlatego nie wcierałam żelu a jedynie delikatnie nakładałam go na skórę głowy. Po jakimś tygodniu skóra głowy tak się przyzwyczaiła, że nie zauważam już praktycznie żadnego zaróżowienia i rozgrzania skóry. Ostatnio staram się więc skalp delikatnie masować po aplikacji maści końskiej.
Maść końską stosuję niemal codziennie od 4 tygodni. Jej stosowanie pokrywa się z używaniem Darsonvala (pisałam o nim tutaj)  - tzn. najpierw wykonuję masaż z pomocą Darsonvala (przez kilkanaście minut) a potem nakładam na skalp maść końską. Nadal myję włosy co drugi dzień, maść końska jest produktem bazującym na alkoholu i nie obciąża moich włosów u nasady, nawet je nieco odświeża.
 

Efekty

Zacznę od kwestii podstawowej - maść końska nie spowodowała u mnie żadnego dyskomfortu na skórze głowy – nie pojawiło się swędzenie, żadne krosty itp. Co więcej muszę przyznać, że mój skalp ma się ostatnio nadzwyczaj dobrze – jest bardziej nawilżony, zmniejszyło się przetłuszczanie. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie obiektywnie ocenić czy jest to bardziej zasługa maści końskiej czy Darsonvala (stosowałam go także w lipcu i już wtedy stan skóry głowy uległ poprawie, ale teraz jest lepiej nawilżony).
Wreszcie widzę na moje głowie spore ilości baby hair, a na to zdecydowanie liczyłam najbardziej:-) Nowe włoski są różnej długości: część ma długość ponad 2 cm (to jeszcze z lipca - Darsonval), znacznie więcej jest jednak tych, które mają ok. 1 cm. Przez te 4 tygodnie moje włosy urosły ok. 2 cm, więc na tym polu maść końska także wypadła nieźle, choć nie jest to efekt „wow!”, ale jak już wspomniałam obecnie najbardziej zależy mi na zagęszczeniu czupryny, a nie na dodatkowej długości włosów.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z działania maści końskiej na moim skalpie. Wcieranie zamierzam jeszcze kontynuować, ale maksymalnie przez 2 tygodnie, potem warto dać skórze odpocząć. Nie mniej jednak z pewnością jeszcze do niej kiedyś wrócę:-)
 

16 komentarzy:

  1. Muszę ją ponownie zakupić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz częściej o tym sposobie słyszę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też i jak na razie cierpliwie poczekam na więcej opinii na ten temat. Jak na razie trochę boję się nakładać ją na włosy.

      Usuń
  3. też coraz bardziej kusi mnie ponowny zakup! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie kusi, ale boję się uczulenia - mam na głowie skórę dużo wrażliwszą, niż gdzie indziej :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę? Do tej pory maść końską stosowałam raczej w innych celach, ale chyba spróbuję ją przetestować na głowie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadal trochę boję się ją zastosować, ale coraz bardziej mnie kusi. =)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, że matoda się sprawdziła i nie wywołała żadnych nieprzyjemności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo miałam obiekcje, jak każdy, ale uważam, że było warto wypróbować:-)

      Usuń
  8. Dzisiaj zakupilam i bede robic probuje uczuleniowa, choc wciaz mam obiekcje przed jej zastosowaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nikogo nie chcę zachęcać, ale nie będę też demonizować, bo nie ma czego. Wielokrotnie pisałam, że próba uczuleniowa to podstawa:-)

      Usuń
  9. Szczerze mówiąc...nie wiem czy nałożyłabym tę maść na głowę. Ale cóż, może kiedyś do tej decyzji dorosnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest wiele innych wcierek skierowanych przez producentów do stosowania na skórę głowy i przebadanych pod tym kątem, dlatego nikogo nie zachęcam akurat do maści końskiej. Ja sama czytałam już dość dawno temu o tym sposobie wykorzystania maści końskiej i sama przez pewien czas przyglądałam się innym, którzy ten specyfik wypróbowali przede mną.

      Usuń
  10. Wow, nietypowe zastosowanie ;) Jednak chyba bałabym się nałożyć to na głowę :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy dodany komentarz:-)
Anonimowych użytkowników proszę o podpisywanie się w komentarzu.
Komentarze uznane przeze mnie za obraźliwe lub będące reklamą będą usuwane.