wtorek, 22 grudnia 2015

O kosmetykach (nie)testowanych na zwierzętach

Dziś na specjalną prośbę Kasi chciałabym poruszyć kwestię testowania kosmetyków na zwierzętach. Od razu zaznaczę, że bynajmniej nie jestem w tym temacie ekspertem, dlatego w tym wpisie postaram się Wam po prostu przybliżyć nieco ten temat (ale spokojnie, te z Was, które chciałyby rozszerzyć swoją wiedzę znajdą w tym wpisie kilka sensownych linków).

W Internecie znaleźć można mnóstwo często sprzecznych informacji na temat (nie)testowania kosmetyków na zwierzętach. Łatwo się w tym wszystkim pogubić i nawet, gdy robiłam nieco głębsze rozeznanie na potrzeby tego wpisa, natrafiłam na trochę sprzeczności.


Oficjalnie „11 marca 2013 roku na terenie Unii Europejskiej wszedł w życie całkowity zakaz testowania na zwierzętach kosmetyków i ich składników. Takich kosmetyków i takich składników nie można w UE sprzedawać ani importować ich spoza Unii.[i] Niestety firmy testujące swoje produkty na zwierzętach mogą na różne sposoby obchodzić ten przepis. Dodatkowo, jeśli dana firma sprzedaje swoje kosmetyki w Chinach to istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, niemal pewność (dopiero w zeszłym roku zniesiono nakaz testowania kosmetyków na zwierzętach), że firma ta testuje swoje kosmetyki na zwierzętach.


Uproszczona lista firm
(z podziałem na testujące i nietestujące na zwierzętach)

Pełną listę możecie znaleźć tutaj oraz tutaj. Ja ograniczam się do marek, które najczęściej można spotkać czy to na zakupach w drogerii czy na blogach.


Firmy nietestujące kosmetyków na zwierzętach

AA Oceanic, Annabelle Minerals, Barwa, Bell, Biochemia Urody, Carmex, Cztery Pory Roku (Pharma CF), Dabur, DM (Drogerie Markt) (np. Alverde, Balea), Elf Cosmetics (e.l.f.), Elfa Pharm (Green Pharmacy), Floslek, Farouk (Biosilk, CHI), Himalaya Herbals, Joanna, Khadi, L'Biotica, Love Me Green, Lush, Organique, Orientana, Pat&Rub, Pollena Ewa, Pollena Malwa, Pollena Ostrzeszów (np. Biały Jeleń, Dzidziuś), Rossmann (np. Alterra, Rival de Loop, Isana, facelle, Synergen, Babydream, Sunozon), Seboradin (Inter Fragrances), Sleek, Sylveco, Soraya, The Balm, Tołpa, Vipera, Vollare (Verona), W7, Wibo, Ziaja.


Firmy testujące kosmetyki na zwierzętach

Avon, Blistex, Bourjois, Colgate - Palmolive (np. Ajax, Colgate, Lady Speed Stick, Palmolive), COTY (np. Adidas, Astor, Manhattan, Miss Sporty, New York Color (NYC), Rimmel), Eris (Dr Irena Eris, Lirene, Pharmaceris, Under Twenty), GlaxoSmithKline (np. Aquafresh, Paradontax, Sensodyne), Henkel (np. Brillance, Denivit, Fa, Gliss Kur, Palette, Schauma, Schwarzkopf, Syoss, Taft, Vademecum), Iwostin, Johnson & Johnson  (np. Bebe, Clean&Clear, Le Petit Marseillais, Listerine, Neutrogena, Nizoral), L'Oreal (Garnier, innéov, Kérastase, L’Oréal Paris, L’Oréal Professionnel, La Roche Posay, Matrix, Maybelline, NYX, The Body Shop, Urban Decay, Vichy), Oriflame, Procter&Gamble (np. Aussie, Head & Shoulders, Herbal Essences, Olay, Oral-B, Pantene, Pantene Pro-V, Wella), Revlon, Unilever (np. Dove, Rexona, Signal, St. Ives, Sunsilk, Tigi, Timotei, Toni&Guy, Tresemme, Vaseline), Yves Rocher.


Firmy, co do których istnieją sprzeczne informacje

Bielenda, Eveline, Farmona, Fitomed, HiPP, Inglot






Mały rachunek sumienia…, czyli jak to u mnie wygląda

Szczerze przyznam, że kilka lat temu niemal w ogóle nie zwracałam uwagi na „testowanie kosmetyków na zwierzętach”. Nie żebym uważała, że takie testowanie jest ok, raczej mocno kulała moja świadomość konsumencka (pod wieloma względami). Od kilku lat dość gruntowanie zmienił się mój sposób wyboru produktów, które kupuję (teraz przede wszystkim patrzę na skład). Owszem, produkty posiadające na opakowaniu oznaczenie „not tested on animals” zyskiwały moją aprobatę i gdy wybierałam między dwoma produktami, z których jeden (według oznaczenia na opakowaniu) nie był testowany na zwierzętach, a co do drugiego można było mieć wątpliwości to zawsze sięgałam po ten pierwszy. Niestety na tym moja znajomość tematu się kończyła.

Porównując sytuację przed lat dostrzegam jednak u siebie dość wyraźny progres:-) Ilość kupowanych przeze mnie kosmetyków, które były testowane na zwierzętach uległa zmniejszeniu, ponieważ od kilku lat preferuję kosmetyki naturalne (często takie, które można znaleźć „w kuchni”), a także dlatego, że staram się kupować kosmetyki z możliwie dobrym składem (coraz rzadziej kupuję produkty popularnych marek).

Zmiany te nie były w moim przypadku ideologiczne (pod kątem „not tested”), wzięły się po prostu z mojej potrzeby „bycia bliżej natury” („bliżej zdrowia” czy po prostu „bycia bardziej świadomym konsumentem”). Odnoszę wrażenie, że czasem nawet celowo omijałam kwestie takie jak: bycie „Eko”, bycie weganką czy wegetarianką oraz bojkotowanie kosmetyków testowanych na zwierzętach. Dlaczego? Niestety przez długi czas wiedza na te tematy była dostępna głównie tam, gdzie często spotykało się „fanatyków”, którzy „rzucali się do gardeł” każdemu, kto nie był „w pełni (np.) Eko”. Tacy ludzie wyznają zasadę „wszystko albo nic”. Chcesz być „Eko”? – sprzedaj swój samochód, zmień od razu całe życie swoje i swojej rodziny, kontroluj wszystko wokół. Nie używasz kosmetyków testowanych na zwierzętach, ale jadasz mięso? – jesteś hipokrytą. Takie podejście niestety bardzo skutecznie zniechęca ludzi nawet do tego, by temat lepiej poznać. Na szczęście takich „fanatyków” jest coraz mniej i są miejsca (choćby blogi, do których linki w tym wpisie zamieszczam), gdzie można poszerzać swoją wiedzę bez obaw o „obrzucanie błotem”.

Większość ludzi nie jest gotowych do bardzo radykalnych zmian w swoim życiu. Jednak ja uważam, że lepiej robić coś niż nic. Dlatego dajmy sobie wolność decydowania o sobie samych, zgodnie z naszymi przekonaniami. Rozwijajmy się i zmieniajmy nasze życie na lepsze. Zmiany lepiej jednak wprowadzać małymi kroczkami, by móc do nich przywyknąć. Pierwszym kroczkiem ku „życiu w zgodzie z naturą” może być właśnie zainteresowanie się tematem kosmetyków (nie)testowanych na zwierzętach:-)

Przyznaję, że mam w swoich zbiorach (i niektóre nadal kupuję) kosmetyki firm, które testują na zwierzętach. Zamierzam ich ilość ograniczyć, a moim „ulubieńcom” znaleźć godnych następców. Zmiany zamierzam wprowadzać konsekwentnie, ale nie radykalnie. Leki i żywność nadal są testowane na zwierzętach. Sama nie mogę się pochwalić bardzo dobrym zdrowiem, a mam wśród swoich najbliższych osoby, które są zmuszone sięgać po leki do końca życia. Choćby dlatego nie zamierzam bojkotować firm, które produkują leki ratujące czyjeś zdrowie lub nawet życie.

Poza tym trzeba pamiętać o tym, że „Prawo niestety wymaga przetestowania na zwierzętach nowych i nieznanych substancji stosowanych czy w żywności, czy w kosmetykach i lekach. I nie, nie tylko tych strasznych syntetycznych dodatków, także składników pochodzenia naturalnego.”[ii]

Nie warto więc popadać w radykalizm, bo: „Warto pamiętać, że praktycznie nie istnieją substancje, które nigdy w historii nie zostały zbadane na zwierzętach. Większość związków chemicznych została w przeszłości przetestowana na zwierzętach, aby ocenić, czy ich stosowanie jest bezpieczne dla zdrowia ludzi. Dzięki temu nie ma potrzeby powtarzania wielu badań, gdyż są one opisane w literaturze. Wiele lat temu w Europie na zwierzętach przetestowano nawet… wodę destylowaną. Trudno więc wyobrazić sobie kosmetyk, nie zawierający w składzie żadnej substancji, która nigdy nie była przetestowana na zwierzętach.”[iii]

Co nie zmienia faktu, że do tej pory zostało przebadanych tyle substancji, że spokojnie można na ich bazie stworzyć miliony kosmetyków bez konieczności dalszego krzywdzenia zwierząt.

Na koniec mogę Wam jeszcze polecić trzy bardzo ciekawe wpisy osób o wiele lepiej zorientowanych w temacie ode mnie:




[i] http://www.kocieuszy.pl/2015/04/testy-na-zwierzetach-o-co-w-tym-w-ogole.html
[ii] http://www.kocieuszy.pl/2015/10/dlaczego-przestaam-zwracac-uwage-na_61.html
[iii] http://www.kosmopedia.org/o_kosmetykach/kosmetyki_a_testy_na_zwierzet/

10 komentarzy:

  1. Jejku, dziekuje Ci bardzo za ten wpis ;) swoja droga masz racje, ze natrafienie na "wegeswira" "ekoswira" itd skutecznie zniecheca do zglebiania tematu :c sama jestem wege 6 lat ale od fanatykow uciekam jak najdalej ;) a Twoje przepisy na domowe kosmetyki, czy notki o olejach i ziolach sa duuuzo lepsze niz niejedno mazidlo z drogerii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo:-) i dziękuję za bardzo miłe słowa:-)

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że trafiłam u Ciebie na ten wpis. Sama zauważyłam u siebie progres jeśli chodzi o zwracanie uwagi na tę kwestię właśnie :) Wiem jednak, że powinnam tę wiedzę zdecydowanie poszerzyć.
    Nie jestem radykalną Eko Weganką, ale jest parę rzeczy, na które, jeśli mogę mieć wpływ, to korzystam - np. otwarte klatki, wszelkiego rodzaju petycje dot. traktowania zwierząt.
    Mięso jednak jem...;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie, jak mam sposobność, by pomóc to staram się to robić. Poza tym mieszkam poza miastem i mam rodzinę, która prowadzi tradycyjne gospodarstwo, więc jest mi pod tym względem trochę łatwiej:-)

      Usuń
  3. Firmę Loreal można wykreślić ze "złej" listy. Koncern zapewnia, że już nie testują na zwierzętach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zapewnienia producenta sa zwykle malo wiarygodne :/ a niektore "podfirmy" ze sie tak nie po polsku wyraze :) nadal te testy wykonuja, co caly koncern z miejsca dyskwalifikuje w moich oczach :/

      Usuń
    2. Loreal podaje na stronie oświadczają, że JUŻ na zwierzętach nie testują i nie zlecają tego innym firmom.

      Usuń
    3. Odsyłam do artykułu „Testy na zwierzętach - o co w tym w ogóle chodzi”, do którego podałam link. Jest tam akapit: "L'oreal - studium przypadku".

      Usuń
  4. Rozsądne podejście :) Niestety, ale akcje eko fanatyków, którzy oblewają farbą futra (co z tego, skoro pani nazajutrz kupi nowe wdzianko) bardziej odstraszają niż przekonują. Skłaniam się bardziej ku rzeczowej i wyczerpującej informacji w formie filmu dokumentalnego czy artykułu, w których poruszane są kwestie traktowania zwierząt w przemyśle kosmetycznym, farmaceutycznym czy odzieżowym. Gdyby każdy z nas dołożyłby swoją małą cegiełkę (choćby z tym kupowaniem kosmetyków nietestowanych na zwierzętach), zmieniłby się pogląd całego społeczeństwa, a nie pojedynczych jednostek. Sama od lat wybieram produkty ze stosownymi oznaczeniami, zarówno ze względu na dobro czworonogów, jak i własne, bo zdecydowanie wolę naturalne kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż ja staram się wspierać niektóre akcje także wykorzystując w tym celu bloga, bo a nuż ktoś o tym przeczyta i dokona w swoim życiu pozytywnych zmian:-)

      Usuń

Dziękuję za każdy dodany komentarz:-)
Anonimowych użytkowników proszę o podpisywanie się w komentarzu.
Komentarze uznane przeze mnie za obraźliwe lub będące reklamą będą usuwane.