Opinia producenta: Odżywka
zakwaszająca, polecana szczególnie po zabiegu farbowania farbą LaStrada.
Przywraca włosom naturalne pH, zamyka łuski włosa, zapobiegając tym samym
wymywaniu koloru. Unikalna formuła zawiera proteiny mleka oraz ekstrakt z
miodu. Proteiny mleka doskonale odżywiają i pielęgnują włosy. Ekstrakt z miodu,
dzięki zawartości silnych antyutleniaczy i składników przeciwzapalnych chroni
wrażliwą skórę głowy.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetimonium Chloride, Propylene Glycol, Panthenol, Phenyltrimethicone, Hydrolyzed Milk Protein, Honey
Extract (Mel), Parfum, Methylisothiazoline,
Methylchlorisothiazolinone, Lactose, Benzyl Benzoate
Na początku składu emolient, antystatyk, humektanty (w tym: ekstrakt z miodu), lekki silikon, proteiny mleczne.
Na końcu konserwanty, substancja nawilżająca i zapachy.
Na końcu konserwanty, substancja nawilżająca i zapachy.
Opakowanie: Podobne
do maski Stapiz, chociaż nieco szersze - plastikowy słoik, z dużym otworem, więc
łatwo wydobyć odpowiednią ilość maski. Pod zakrętką znajduje się dodatkowa
przeźroczysta, plastikowa przykrywka, dzięki której maska nie brudzi zakrętki.
Zapach: Słodki, przyjemny. Kojarzy mi się z budyniem
kokosowym;-)
Konsystencja: Dość rzadka, jak na maskę, ale nie spływa z
włosów i łatwo się ją nakłada.
Wydajność: Mi opakowanie 300ml starczyło mniej więcej na 10
użyć, więc jest nieźle.
Cena i dostępność: Kosztuje około 10zł za 300ml. Dostępna w salonach
fryzjerskich.
Jak używać: Producent zaleca nałożyć na 5min i spłukać. Ja
jednak aplikuję ją, jak każdą inna maskę – nakładam na osuszone ręcznikiem
włosy, owijam folią spożywczą i ręcznikiem. Dzięki temu składniki odżywcze
lepiej wnikają we włosy. Po 30 min spłukuję.
Efekty: Hm, dość ciężko jest mi się obiektywnie wypowiedzieć na temat tej maski.
Moje włosy są po niej nieco sztywne, niby trochę odżywione i lekko błyszczące – ale jest to efekt godny bardzo przeciętnej odżywki, a nie maski fryzjerskiej.
Moje włosy są po niej nieco sztywne, niby trochę odżywione i lekko błyszczące – ale jest to efekt godny bardzo przeciętnej odżywki, a nie maski fryzjerskiej.
Wydaje mi się jednak, że problem tkwi nie tyle w
samej masce (która ma bardzo pozytywne opinie
na KWC), ile po prostu w moich włosach, które chyba nie bardzo lubią proteiny… Nie stwierdzam tego po tej jednej masce – już wcześniej zauważyłam, że kosmetyki z proteinami, które inni chwalą, w moim przypadku zupełnie się nie sprawdzają. Tak było z balsamem regenerująco-nawilżającym z Joanny
czy innymi odżywkami z proteinami mleka czy pszenicznymi. Postanowiłam wybadać, w czym leży problem i dowiedziałam się, że włosy po proteinach mogą być suche i sztywne, dlatego też należy używać ich w towarzystwie emolientów, by włosy były nawilżone. Pomyślałam, że coś w tym musi być
i postanowiłam poeksperymentować:-) Do maski LaStrada dodałam więc około łyżeczkę oleju kokosowego i troszkę oleju rycynowego. Tym razem jej działanie było zupełnie inne: włosy były miękkie, nawilżone, odżywione. Nie jest to co prawda efekt jak z reklamy, ale spełnia moje oczekiwania (może nawet dodam jeszcze trochę oleju rycynowego albo oliwki Babydream, by włosy bardziej się błyszczały).
na KWC), ile po prostu w moich włosach, które chyba nie bardzo lubią proteiny… Nie stwierdzam tego po tej jednej masce – już wcześniej zauważyłam, że kosmetyki z proteinami, które inni chwalą, w moim przypadku zupełnie się nie sprawdzają. Tak było z balsamem regenerująco-nawilżającym z Joanny
czy innymi odżywkami z proteinami mleka czy pszenicznymi. Postanowiłam wybadać, w czym leży problem i dowiedziałam się, że włosy po proteinach mogą być suche i sztywne, dlatego też należy używać ich w towarzystwie emolientów, by włosy były nawilżone. Pomyślałam, że coś w tym musi być
i postanowiłam poeksperymentować:-) Do maski LaStrada dodałam więc około łyżeczkę oleju kokosowego i troszkę oleju rycynowego. Tym razem jej działanie było zupełnie inne: włosy były miękkie, nawilżone, odżywione. Nie jest to co prawda efekt jak z reklamy, ale spełnia moje oczekiwania (może nawet dodam jeszcze trochę oleju rycynowego albo oliwki Babydream, by włosy bardziej się błyszczały).
Reasumując: Koniec
końców w moim mniemaniu jest to dobra maska (oczywiście w moim przypadku po
dodaniu do niej olejów). Nie przynosi efektów tak spektakularnych jak Stapiz regenerująca
(która,co prawda zawiera proteiny, ale za to ma sporo emolientów), ale jest godna uwagi.
Nie wiem czy ją jeszcze kupię, bo chciałabym wypróbować jeszcze wiele innych masek. Nie mniej jednak będę ją miło wspominać, bo to właśnie dzięki niej dowiedziałam się co zrobić,
by nie rezygnować z protein w pielęgnacji włosów. I chwała jej za to:-D
(która,co prawda zawiera proteiny, ale za to ma sporo emolientów), ale jest godna uwagi.
Nie wiem czy ją jeszcze kupię, bo chciałabym wypróbować jeszcze wiele innych masek. Nie mniej jednak będę ją miło wspominać, bo to właśnie dzięki niej dowiedziałam się co zrobić,
by nie rezygnować z protein w pielęgnacji włosów. I chwała jej za to:-D
pierwszy raz ją widzę,może się kiedyś skuszę,a raczej na pewno:D
OdpowiedzUsuńw sumie, 10zł to nie taka wysoka cena i mogłabym spróbować, ale na razie zużywam co innego i jestem ciekawa czy mi pomoże ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jest warta wypróbowania. A czego konkretnie używasz jeśli mogę zapytać?:-)
UsuńNie tego oczekuję od maski :) dla mnie to najgorszy wybór z wszystkich dotychczasowych. Trzeba ją tuningować...
OdpowiedzUsuń