Pomaga zmniejszyć łojotok, którego częstą przyczyną jest łysienie.
Stymuluje wzrost nowych włosów.
Skład
Aqua, Alcohol
Denat., Hydrolyzed Soy
Protein, PPG-1-PEG-9 Lauryl
Glycol Ether, 3-Aminopropane Sulfonic Acid, Sodium Chondroitin Sulfate, Glycerin, Glycoproteins, Juniperus Communis/Juniperus Communis Extract, Citric Acid, Parfum.
W składzie znajdziemy:
alkohol (pełni rolę rozpuszczalnika, konserwantu, ułatwia wnikanie
substancji aktywnych), proteiny sojowe, emulgator, tensyd, sub. o silnym
działaniu nawilżającym, humektant (nawilża),
proteiny, ekstrakt
z jałowca, regulator pH, zapach.
Najciekawsze składniki i ich wpływ na
włosy:
Proteiny – wnikają do wnętrza
włosów, odbudowują zniszczone fragmenty ich struktury.
Jałowiec – stymuluje wzrost
włosów, kontroluje również wydzielanie łoju z gruczołów łojowych, dzięki czemu
włosy dłużej pozostają czyste.
*********
Opakowanie: Plastikowa, biała buteleczka o pojemności 150 ml. Ma całkiem przyjemny
dozownik.
Zapach: Świeży, jakby leśny,
dość delikatny, choć z mocno wyczuwalnym alkoholem.
Wydajność: Przy codziennym stosowaniu spokojnie wystarcza na miesiąc kuracji.
Cena: ok. 35 zł/150 ml
Moje wrażenia
Wcierkę aplikuje się łatwo ze względu na fakt, iż
buteleczka ma dobry dozownik. Troszkę trzeba jednak uważać, by niepotrzebnie
nie wylać zbyt dużo płynu. Kosmetyk można aplikować zarówno na świeżo umyte jak
i na suche włosy. Ja wolałam jednak nakładać wcierkę po kilku godzinach od
mycia włosów, wykonując przy tym delikatny masaż skóry głowy.
Od razu po zaaplikowaniu wcierki odczuwałam odświeżenie skóry głowy, zmniejszenie ewentualnego swędzenia i odświeżenie samych włosów u nasady, dzięki czemu włosy wolniej się przetłuszczały.
Jak już wspominałam przy okazji ostatniej aktualizacji włosów, prawdopodobnie to właśnie ta wcierka przyspieszyła wzrost moich włosów (w ostatnim miesiącu urosły o 2 cm). Nie zauważyłam jednak pojawienia się tzw. „baby hair”.
Osobiście lubię wcierki bazujące na alkoholu, gdyż lepiej się wchłaniają i w moim przypadku także lepiej działają. Jednak należy pamiętać, że nie jest to opcja dla każdego.
Od razu po zaaplikowaniu wcierki odczuwałam odświeżenie skóry głowy, zmniejszenie ewentualnego swędzenia i odświeżenie samych włosów u nasady, dzięki czemu włosy wolniej się przetłuszczały.
Jak już wspominałam przy okazji ostatniej aktualizacji włosów, prawdopodobnie to właśnie ta wcierka przyspieszyła wzrost moich włosów (w ostatnim miesiącu urosły o 2 cm). Nie zauważyłam jednak pojawienia się tzw. „baby hair”.
Osobiście lubię wcierki bazujące na alkoholu, gdyż lepiej się wchłaniają i w moim przypadku także lepiej działają. Jednak należy pamiętać, że nie jest to opcja dla każdego.
Alkohol.... a miało być tak pięknie;(
OdpowiedzUsuńDawno nie stosowałam tego typu wcierki, ja również nie mam nic przeciwko alkoholu w składzie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze z miesiąc i może już będzie widać babyhair :)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie bo ja takich problemów nie mam, ale przydałaby się mojemu M. Gdyby tylko chciał stosować takie cuda.
OdpowiedzUsuń