Laminowanie włosów żelatyną próbowałam kilka
ładnych lat temu, niestety efekty tego zabiegu nie zachwyciły mnie na tyle, by
potem sięgać po niego ponownie. Ostatnio jednak, gdy wpadły mi w ręce gotowe
maseczki dające efekt laminowania włosów od Marion, postanowiłam domowemu
laminowaniu dać jeszcze jedną szansę. Ale zacznijmy od początku….
Dlaczego żelatyna?
Żelatyna jest naturalną
substancją białkową pozyskiwaną z kości i chrząstek zwierzęcych, w skład której
wchodzi przede wszystkim kolagen. Jest ona bogatym źródłem glicyny, proliny,
hydroksyproliny, a także kwasu glutaminowego i argininy.
Żelatyna zastosowana na włosy ma zapobiegać
puszeniu się włosów, wygładzać je, pogrubiać, nabłyszczać a nawet prostować.
Proteiny (białka) mają zdolność wypełniania
ubytków w strukturze włosa i dzięki temu chronią go przed dalszym zniszczeniem.
Moje pierwsze laminowanie
1 łyżkę żelatyny rozpuściłam w 3 łyżkach
wrzącej wody, a następnie do mieszanki dodałam 2 łyżki odżywki emolientowej
Garnier awokado i karite.
Maseczkę nałożyłam na umyte, wilgotne włosy,
na 20 minut pod czepek. Po tym czasie spłukałam maseczkę z włosów ciepłą wodą.
Niestety ten popularny sposób laminowałania
włosów żelatyną nie przyniósł w moim przypadku spektakularnych efektów. Włosy
były nieco gładsze niż po samej odżywce, ale także sztywniejsze i bardziej
suche. Nie były grubsze, ani bardziej
mięsiste, nie było efektu wow…
Jak już wspominałam efekty po laminowaniu nie
zachwyciły mnie na tyle, by ponownie sięgać po ten sposób pielęgnacji moich
włosów. Pod względem kondycji moje włosy są może nieco lepsze niż wtedy
(końcówki jeszcze pamiętały rozjaśnianie). Nie mniej jednak ogólnie włosy na
długości są podobnej kondycji. Dlatego teraz, by ostatecznie móc się przekonać,
czy laminowanie moich włosów żelatyną faktycznie jest coś warte, postanowiłam
pokombinować nieco z proporcjami i dodatkami do maseczki.
Drugie podejście do laminowania
1 łyżkę żelatyny rozpuściłam w małej ilości
wrzącej wody (4-5 łyżek), następnie (od
razu – jeśli żelatyna zacznie tężeć nie połączy się odpowiednio z odżywką) zmieszałam
to z odżywką bez protein. Wybrałam odżywkę humektantowo-emolientową Balea z
mango i aloesem.
Moja mieszanka wyszła dość rzadka (głownie ze
względu na dodaną odżywkę, która sama w sobie była rzadkawa), ale to dobrze –
dzięki temu nie miałam najmniejszych problemów z równomiernym nałożeniem
mieszanki na włosy.
Do tego momentu laminowanie przygotowałam
prawie tak samo, jak za pierwszym razem. Na tym jednak kończy się podobieństwo
do wcześniejszego sposobu laminowania.
Tym razem maseczkę laminującą nakładałam
warstwowo, w towarzystwie większej ilości emolientów i humektantów. Włosy
najpierw umyłam, osuszyłam ręcznikiem, a gdy były jeszcze wilgotne nałożyłam na
nie nawilżającą mgiełkę w spray’u DIY (pisałam o niej tutaj). Następnie nałożyłam
olej lniany (równomiernie, na całe włosy, ale raczej w niewielkich ilościach).
Dopiero na tak przygotowane włosy trafiła maseczka żelatynowa.
Maseczkę trzymałam pod czepkiem 20 minut i na
koniec wysuszyłam włosy ciepłym nawiewem suszarki, ponieważ proteiny lepiej
wnikają we włosy potraktowane wyższą temperaturą (jednak nie próbujcie w tym
celu stosować prostownicy). Włosy suche umyłam delikatnym szamponem (w tej roli
płyn Facelle sensitive) i nałożyłam lekką odżywkę lnianą (Herbal Care).
Podobnie jak przy moim pierwszym podejściu do
laminowania można zmyć maseczkę po tych 20 minutach trzymania pod czepkiem. Ja
jednak wybrałam opcję bardziej ekstremalną, natura eksperymentatora doszła do
głosu;-) Przyznam, że suszenie włosów potraktowanych tą maseczką to trochę
takie „never ending story…” Gdy już wreszcie udało mi się wysuszyć włosy, były
one bardzo sztywne, posklejane w strąki, absolutnie nie do ruszenia przy pomocy
jakiegokolwiek czesadła.
Nie mniej jednak włosy odzyskały życie, gdy
tylko zostały zmoczone ciepłą wodą. Zmycie mieszanki było bardzo łatwe. Po wyschnięciu włosy były bardzo błyszczące, mocno
wygładzone, dobrze nawilżone, lekko dociążone i jedwabiście gładkie. Jednak nie
stały się bardziej mięsiste ani grubsze. Ciężko mi stwierdzić, czy
laminowanie prostuje włosy, gdyż jak wiecie mam włosy naturalnie proste.
Zdjęcia, które były robione do ostatniej aktualizacji obrazują moje włosy po
laminowaniu. Poniżej jedno z nich.
Efekt przypomina w moim
przypadku efekt po olejowaniu olejem migdałowym lub po dobrej treściwej masce. Drugie laminowanie
sprawdziło się więc o wiele lepiej niż pierwsze, ale znów bez efektu wow.
Miałam nadzieję, że włosy choć trochę zyskają na objętości/mięsistości. Z racji
tego, że efekt uzyskany po laminowaniu jest na moich włosach porównywalny do
olejowania (choć nadal dość imponujący i bardzo ładny), zastanawiam się nad
sensownością przeprowadzania tak skomplikowanych i czasochłonnych zabiegów. Nie
mniej jednak na wielu blogach można spotkać się z samymi zachwytami nad
laminowaniem, dlatego nie chcę Was zniechęcać. Myślę, że lepiej przetestować
laminowanie na swoich włosach, by przekonać się czy Wasze włosy się polubią z
taką formą pielęgnacji.
Ponownie po domowe laminowanie włosów
sięgnęłam głównie po to, by móc je potem porównać z działaniem gotowych
maseczek od Marion. Jednak na konkretne wnioski będziecie musiały trochę
poczekać, ponieważ moje włosy nie przepadają za proteinami na tyle, by im tak
dużą porcję białka fundować częściej niż co miesiąc (właściwie to w ogóle
powinno się laminowanie wykonywać z odstępem min. 2-3 tygodniowym, w przeciwnym
razie grozi nam przeproteinowanie – włosy suche, sztywne, „gumowate”, „jak
piórka”).
Faktycznie włosy masz idealne :)
OdpowiedzUsuńMusze wypróbować znów laminowanie.
Ach, chciałabym, żeby idealne były;-) W moim odczuciu do ideału jeszcze im bardzo daleko. Myślę, że to zabieg warty wypróbowania.
UsuńHm czyli jak mam tą mieszankę na włosach(mokrych) wysuszyć je i umyć w szamponie? :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak zrobiłam, choć jak wspominałam sposób jest dość ekstremalny i czasochłonny. Szampon powinien być delikatny, choć wydaje mi się, że sama woda też nieźle dawała radę zmyć mieszankę i być może szampon w ogóle nie byłby konieczny.
UsuńJa laminowania żelatyną jeszcze nie próbowałam i jakoś mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńNiezwykle:)
OdpowiedzUsuńCudowne włosy, żelatyną jeszcze nigdy nie laminowałam ale muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Myślę, że warto spróbować na własnych włosach, a nuż sprawdzi się lepiej niż u mnie.
UsuńPróbowałam kiedyś laminowania żelatyną, ale nie była to udana próba. Twoje włosy wyglądają bajecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Szczerze powiedziawszy to ja moje dwie próby uznaję jednak za neutralne - nie ma efektu wow, nie ma krzywdy.
UsuńPróbowałam laminowania, naprawdę. Już po pierwszym razie przeproteinowalam sobie włosy, ja nie polecam.
OdpowiedzUsuńPewnie masz wysokoporowate włosy, takie można już po pierwszym razie przeproteinować.
UsuńPiękne :)) Ciekawa jestem jakby u mnie sprawdziło się takie laminowanie..
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie próbowałam, moje włosy niezbyt lubią proteiny
OdpowiedzUsuńMam 2 pytania: do jakiej porowatości jest żelatyna i czy można jej używać na połamane końcówki? Słyszałam, że takie włosy są zbyt wrażliwe na proteiny i należy ich unikać.... Szukam kilku opinii :-)
OdpowiedzUsuńZasadniczo, żelatyna sprawdza się u wielu osób z różną porowatością. Z reguły włosy wysokoporowate są najbardziej narażone na przeproteinowanie, dlatego zabieg laminowania może się w ich przypadku nie sprawdzić. Jeśli końce są połamane to też na pewno zniszczone i wysokoporowate, ja bym na nie jednak protein nie nakładała (chyba, że proteiny w małej ilości, za to dużo emolientów i humektantów).
Usuńjakie maski/ odżywki najlepiej wybierać do laminowania? które w teorii powinny najlepiej wpływać na włosy w połączeniu z proteinami z żelatyny?
OdpowiedzUsuńOczywiście odżywki emolientowe są wskazane. Lepiej takie, które same w sobie nie zwierają protein.
UsuńJa jeszcze nie wypróbowałam laminowania, ale nie wpadłabym na to żeby dołączyć do mieszanki odżywkę.
OdpowiedzUsuńU mnie laminowanie sprawdza się tylko i wyłącznie jeśli dodam do mieszanki odrobinę oleju. Inaczej to mam tak samo, sztywne włosy, które są jedynie trochę bardziej błyszczące. Staram się nie dać wyschnąć mieszance, bo potem nie mogę wymyć żelatyny.
OdpowiedzUsuńPiękne włosy :D
Dziękuję:-) U mnie żelatyna wypłukała się idealnie mimo całkowitego wysuszenia włosów. Co włos to inna reakcja;-)
UsuńPięknie wyglądają twoje włosy, nigdy nie próbowałam eksperymentować z żelatyną, może najwyższy czas zacząć :)
OdpowiedzUsuńNie polubiłam się z laminowaniem, ogólnie z proteinami też niezbyt. Moje kłaczki preferują najbardziej humektanty a po nich emolienty. :)
OdpowiedzUsuńA czy dobrą odżywką byłby fructis oil repair 3?
OdpowiedzUsuń