wtorek, 7 lipca 2015

CHI 44 Iron Guard – spray termoochronny

Jak wiecie choć nie używam prostownicy (z oczywistych względów – mam z natury proste włosy) ani lokówki, to jednak praktycznie po każdym myciu włosów sięgam po suszarkę. Moje włosy to niestety typ „długoschnący” (nawet kilka godzin), dlatego nie potrafię się obejść bez suszarki. Więcej na temat suszenia włosów pisałam tutaj i choć wpis powstał prawie trzy lata temu to nadal mam na ten temat takie samo zdanie.
 
 
Zwykle suszę włosy ciepłym i chłodnym nawiewem, z gorącego nie korzystam. Nie mniej jednak praktycznie zawsze sięgam po produkty termoochronne, które mają za zadanie zminimalizować niszczące działanie „gorących” urządzeń. Do tego typu produktów zalicza się spray CHI 44 Iron Guard, który miałam okazję testować przy współpracy ze sklepem Bosco Design.

Opis producenta:
Produkt w atomizerze, który dzięki ceramice CHI 44 i naturalnemu jedwabiowi jest wewnętrzną i zewnętrzną ochroną dla włosa przed wysoką temperaturą, utrwala działanie produktów stylizacyjnych, ułatwia używanie szczotek i odżywia włosy. Kosmetyk pozostawia włosy jedwabiste, błyszczące i z przedłużonym działaniem stylizacji.

**********
 
Opakowanie: Całkiem estetyczne, w miarę poręczne, z miękkiego plastiku, patrząc pod światło można zauważyć zużycie płynu.
 
Zapach: Dość ciężki do określenia (coś jak delikatne męskie perfumy?)
Konsystencja: Wodnista, spray daje lekką mgiełkę.
Wydajność: Użyłam raptem kilka razy, więc niewiele mogę powiedzieć na ten temat (choć nijak nie widzę zużycia).
Cena i dostępność: Spray kosztuje 39 zł/237 ml  Dostępny w sklepach fryzjerskich i przez Internet (np. tutaj).
 

Moje wrażenia

Kosmetyk przeznaczony jest do termoochrony podczas stylizacji włosów z pomocą suszarki, prostownicy czy lokówki.  Jak już wspomniałam używam tylko suszarki, oczywiste jest więc, że spray stosuję tylko na wilgotne włosy. Niestety ten spray to nie to, czego mi potrzeba. Po spryskaniu włosy stają się sztywne, co na szczęście po wysuszeniu mija, ale włosy nie są tak nawilżone jak zwykle i choć są w miarę miękkie to nie wyglądają tak ładnie. Spray ma alkohol wysoko w składzie, co także nie działa na jego korzyść.
Mam jednak spore zastrzeżenia także do samego suszenia, które po zastosowaniu tego spray’u trwa… bardzo długo. Rozumiem, że pewnie to efekt termoochrony sprawia, że włosy wolno tracą wilgoć (czyli kosmetyk pod tym względem działa). Nie mniej jednak mi osobiście brakuje cierpliwości, by włosy suszyć kilka razy dłużej (spray praktycznie wydłuża mój czas suszenia włosów 3 razy) i jeśli mam wybierać między suszeniem włosów z pomocą tego spray’u (grubo ponad godzinę) to wolę, by moje włosy wyschły całkowicie naturalnie.
Dla mnie ten spray jest niestety zupełnie nietrafionym produktem. Ale sądząc po opiniach na KWC,  spray CHI 44 Iron Guard będzie się znacznie lepiej spisywał przy stylizacji włosów z pomocą prostownicy i co więcej, ma być także remedium na puszące się włosy (przy sporej wilgotności powietrza). Ja jednak nie jestem w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć jego działania na tym polu – prostownicy pozbyłam się dawno temu i odkąd lepiej dbam o włosy są wystarczająco gładkie i proste, a i na wilgoć w powietrzu moje włosy są raczej obojętne.
 
**********
PS. Nadal szukam swojego idealnego produktu do termoochrony włosów przy ich suszeniu. Póki co najlepiej sprawdza się u mnie spray Lisap, ale w mojej szafce stoją już dwaj kolejni kandydaci pragnący go zastąpić;-)
 

3 komentarze:

  1. Nie miałam tego sprayu a do termoochrony używam spray z Mariona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marion właśnie jest jednym z tych dwóch produktów, o których pisałam:-) Choć na początek wybrałam serum a nie spray.

      Usuń
  2. A dla mnie ten CHI jest bardzo fajny bardzo go lubię

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy dodany komentarz:-)
Anonimowych użytkowników proszę o podpisywanie się w komentarzu.
Komentarze uznane przeze mnie za obraźliwe lub będące reklamą będą usuwane.