Jakieś pół roku temu
wspominałam na blogu, że dopadł mnie problem trądziku, choć nastolatką już nie
jestem (o dziwo, gdy miałam naście lat, cerę miałam bardzo ładną). W zasadzie
nie wiem, co było przyczyną jego powstania (być może stres). Teraz na szczęście
problem ten mam już prawie całkowicie za sobą i jest to zdecydowanie zasługa
kwasu azelainowego, który jest głównym składnikiem aktywnym kremu Acne derm.
Dlatego też dzisiaj chciałabym Wam nieco o nim opowiedzieć, bo jeśli podobnie,
jak ja borykacie się z trądzikiem, to zdecydowanie warto się nim zainteresować.
Byście przekonały się, że działanie tego kremu to nie tylko moje puste słowa,
do relacji postanowiłam dołączyć zdjęcia mojej cery przed stosowaniem Acne
dermu i po trzymiesięcznej kuracji.
Z jakim rodzajem trądziku miałam
problem?
Moją zmorą był
prawdopodobnie trądzik zaskórnikowy. Na nosie i policzkach miałam dużo tzw.
czarnych kropek, czyli zaskórników otwartych, a na policzkach mnóstwo
zaskórników zamkniętych. Wyglądało to okropnie i niestety pod wpływem stresu
sama tylko pogarszałam stan mojej cery przez ciągłe „majstrowanie przy twarzy”.
Poczytałam jednak trochę i okazało się, że remedium na moje kłopoty może okazać
się właśnie kwas azelainowy.
Jak działa kwas azelainowy?
Kwas azelainowy działa przede
wszystkim silnie antybakteryjnie, przeciwzaskórnikowo, przeciwzapalnie, redukuje
przebarwienia, zmniejsza przetłuszczanie się skóry, pozytywnie wpływa także na
cery naczyniowe.
Więcej na temat kwasu
azelainowego przeczytacie w moim zdaniem świetnym opracowaniu autorstwa Mademoiselleeve
(tutaj). Tam też znajdziecie listę produktów bazujących na kwasie
azelainowym.
Moja kuracja kremem Acne derm
Kurację rozpoczęłam około
połowy grudnia i zakończyłam ją z końcem marca. Stosowałam więc Acne derm przez
niecałe 4 miesiące. W tym czasie zużyłam 4 tubki kremu (w ostatnim miesiącu
krem stosowałam dwa razy dziennie).
Przyznam, że stosowanie tego
kremu nie należy do przyjemnych. Podczas aplikacji
miałam dziwne wrażenie, jakbym smarowała twarz klejem (typu Vicol). Ponadto
krem ten silnie matowi i nawet nieco podsusza skórę (mam cerę raczej
mieszaną – tłustą na nosie i brodzie, suchą na czole i policzkach). Mat, który pozostawia po sobie Acne derm jest naprawdę
konkretny – od razu widać, na które partie twarzy krem był aplikowany. Tylko
raz nałożyłam na niego makijaż, co okazało się bardzo nietrafionym pomysłem,
dlatego najczęściej stosowałam Acne derm na noc.
Przez pierwszy
miesiąc kuracji efekty nie były powalające, problem trądziku nawet nieco się
nasilił.
Pomimo niedogodności w użytkowaniu, zacisnęłam zęby i postanowiłam kontynuować
kurację, ponieważ wiedziałam, że kwas azelainowy potrzebuje nawet kilku
miesięcy, by pokazać na co go stać;-) Gdy
porównałam zdjęcia swojej twarzy sprzed kuracji i potem, po trzech miesiącach,
byłam w szoku:-) Moja twarz zmieniła się nie do poznania – problem zaskórników
zamkniętych praktycznie przestał dla mnie istnieć, buzia stała się jaśniejsza, poprawił
się także koloryt skóry:-) Niestety Acne derm niespecjalnie dał radę
zaskórnikom zamkniętym. Po prawie czterech miesiącach z ulgą odstawiłam
Acne derm (jego stosowanie stało się już dla mnie naprawdę uciążliwe). Teraz
stosuję serum korygujące z Bielendy. I oczywiście kremy z wysokim filtrem co
rano. Cera nadal prezentuje się całkiem nieźle, tylko z zaskórnikami otwartymi
muszę się jeszcze rozprawić:-)
Fotorelacja - grudzień:
Fotorelacja - marzec:
Tak czy siak, zdecydowanie
polecam Wam produkty z kwasem azelainowym, jeśli macie problem z trądzikiem
(podobno produkty w postaci żelowej są znacznie bardziej komfortowe w
użytkowaniu). Dobrze jest jednak uzbroić się w cierpliwość podczas kuracji.
*********
PS. Przyznam
się bez bicia, że w ostatnim tygodniu zaniedbałam bloga:-( Nie było to celowe,
ale wierzcie mi, mam teraz taką rewolucję życiową, że naprawdę nie mam na nic
czasu. Postaram się jednak póki co zamieszczać na blogu chociaż dwa wpisy w
tygodniu.
bardzo ładne efekty, ja zastanawiam się nad kuracją atredermu ale raczej w okresie jesiennym ;)
OdpowiedzUsuńMega efekt daje ten krem. Na pewno muszę kupić go mojej młodszej siostrze :-)
OdpowiedzUsuńPiękne efekty :) Ja bardzo płakałam jak w pewnym momencie był problem z jego dostępnością...Ale jak wrócił to jest u mnie w kosmetyczne zawsze :) Stosuję przynajmniej raz w tygodniu i to pomaga mi utrzymać twarz w ryzach jak nie mogę sobie pozwolić na mocniejsze złuszczanie ze względu na porę roku :)
OdpowiedzUsuńPoluje na niego od tygodnia ale nigdzie go nie ma :( nawet w internecie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie też zerknęłam i jak widać znów jest problem z jego dostępnością. Jednak jakiś czas temu też tak było, a potem wrócił, także jest nadzieja, że i tym razem będzie podobnie:-)
UsuńUżywałam swego czasu :) Ładne efekty daje, a nie jest tak inwazyjny, jak niektóre preparaty z kwasami :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten krem. Trochę pomógł na pewno, ale niestety zostały mi przebarwienia potrądzikowe...
OdpowiedzUsuńRównież miałam okazję korzystać z tego kremu ale tylko pare razy. :) Zbyt krótko by móc jakąś ciekawą opinię wystawić.
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam go i jego zamiennik Skinoren dość długo i mi niestety nie pomógł. Ostatnio znowu wróciłam do Skinorenu, bo myślałam że po przerwie od mocniejszych preparatów zadziała lepiej, ale znów brak większych efektów :(
OdpowiedzUsuńTo doskonały dowód na to, że aby osiągnąć efekt nie należy się poddawać! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję, bo Twoja cera teraz wygląda o niebo lepiej.
Pozdrawiam, PGrudzień .
Dziękuję:-) No właśnie głównie w tym celu powstał ten wpis, by udowodnić dziewczynom, że cierpliwość popłaca:-)
UsuńRównież pozdrawiam:-)
Efekty godne podziwu! U mnie podobnie, chociaż ja miałam większy problem z samymi przebarwieniami a nie z trądzikiem. Zadziałał świetnie, szybko, sprawnie no i bez podrażnień więc za to wielki plus.
OdpowiedzUsuńPolecam :) używałam jakiś czas i uzyskałam bardzo fajne efekty. Krem niedrogi, bez recepty więc same pozytywy.
OdpowiedzUsuń