Kilka miesięcy temu pisałam
na blogu o spray’u do włosów domowej roboty, który miał za zadanie dodawać włosom objętości oraz wzmacniać skręt włosów
kręconych i falowanych. Ponieważ pierwsza wersja tego spray’u bazowała
na soli morskiej, która nie jest zbyt przyjemna w stosowaniu, postanowiłam
zrobić ten spray na bazie znacznie
lepszej dla włosów soli Epsom.
Podobnie jak w przypadku spray’u z solą
morską, przygotowanie takiego kosmetyku z solą Epsom kosztuje grosze (a ceny
gotowych drogeryjnych kosmetyków tego typu sięgają nawet kilkudziesięciu
złotych). Sól Epsom można nabyć już za kilka złotych za saszetkę w aptece lub
zamawiając większe ilości przez Internet.
100 ml wody
1 łyżka stołowa soli Epsom
6 kropel olejku rozmarynowego (lub
lawendowego)
Wodę (najlepiej destylowaną) należy
zagotować i rozpuścić w niej sól. Olejek eteryczny dodajemy do letniej
mieszanki.
Jak używać?
Zwykle spryskuję włosy suche u nasady, by
dodać im objętości. Potem trochę podsuszam włosy ciepłym nawiewem suszarki.
Spray’u można także używać na włosy
wilgotne, by zyskały lepszy skręt. Moje włosy są z natury całkowicie proste
(potrafią się trochę wywijać, ale raczej nie same z siebie tylko np. przez zagarnianie
włosów za ucho). Z racji takowej nie mogę jednoznacznie stwierdzić, czy spray
faktycznie wzmacnia skręt. Nie mniej jednak czytałam sporo opinii
kręconowłosych, które potwierdzają takowe działanie spray’u czy to z solą
morską czy Epsom.
Moje wrażenia,
czyli czy warta świeczka zachodu…
Musze przyznać, że o ile spray z solą
morską zrobił na mnie umiarkowane wrażenie (ma sporo plusów, ale również sporo
minusów – dlatego wykonałam go w zasadzie tylko raz i to w dodatku z
kilkukrotnym zastosowaniem), o tyle spray na bazie soli Epsom jawi mi się w
samych superlatywach:-)
Zacznijmy od soli morskiej – co było nie tak?
Plusy: dodatkowa objętość włosów, przygotowanie
kosmetyku banalnie proste, a same składniki łatwo dostępne i tanie jak barszcz.
Minusy: białawy pyłek na włosach, matowienie
włosów, drażniące działanie soli morskiej na skórę głowy, wyczuwalny zapach
soli i przenoszenie osadu na dłonie po każdym dotknięciu włosów (przez to co
chwilę trzeba myć ręce, bo palce zaczynają się kleić).
Sól Epsom jawi się jednak zupełnie inaczej:-)
Plusy: dodatkowa objętość włosów, proste
przygotowanie kosmetyku, wzmocnienie włosów (w końcu sól Epsom to połączenie
magnezu i siarki), sól Epsom jest znacznie delikatniejsza dla skóry głowy (w
moim przypadku nie ma mowy o podrażnieniu), sól Epsom nie pachnie, jest lekko
gorzkawa, nie brudzi i nie klei dłoni.
Minusy: dostępność soli Epsom (jak już
wspominałam mimo pytania w wielu lokalnych aptekach nie znalazłam ani jednej
saszetki soli Epsom na stanie, więc zamawiałam przez Internet), trochę matowi
włosy.
Reasumując: jeśli tylko mamy możliwość zdobycia
soli Epsom to zdecydowanie warto właśnie jej użyć do wykonania takiego spray’u.
Z braku laku można sięgnąć po sól morską, ale z zastrzeżeniem, by raczej
stosować ją naprawdę rzadko i omijać skórę głowy.
nigdy nie słyszałam o takim sprayu, może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńmuszę skorzystać z Twojego przepisu:))
OdpowiedzUsuńfajny, przydałby mi się, bo mam strasznie oklapnięte włosy.
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o soli Epsom ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis :)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńRobię i lubię :)
OdpowiedzUsuń