Bezalkoholowa pianka
dodająca włosom objętości to jeden z dwóch produktów, które testowałam przy
współpracy z marką Joico. Przyznam, że raczej rzadko sięgam po tego typu
produkty – na ogół na moich długich włosach nie widzę żadnych efektów w postaci
uniesienia u nasady, a często włosy są po takich piankach sztywne i posklejane.
Ta pianka jest póki co chyba najlepszym tego typu produktem, który stosowałam.
Nie jest pozbawiona wad, dlatego używam jej od czasu do czasu, ale jako jedyna
faktycznie coś robi z moimi włosami, a to już jest sukces:-)
Producent
zapewnia:
Joico Body Luxe Root Lift to średnio mocno utrwalająca (poziom
utrwalenia 4/10), bezalkoholowa pianka zwiększająca objętość, zapewniająca
ochronę włosom podczas suszenia.
Pianka zawiera formułę
Bio-Advanced Peptide Complex, Protein Complex opartą o zastrzeżoną formułę
protein owsa oraz keratynę.
Sposób
użycia: Włosy należy rozdzielić na pasma, aby lepiej
nałożyć produkt. Nakładać blisko skóry głowy na wilgotne, osuszone ręcznikiem
włosy, a następnie przeczesać włosy na całej długości. Suszyć włosy suszarką i
okrągłą szczotką lub innym narzędziem do stylizacji.
Opakowanie:
Typowe dla pianek do włosów, choć jest trochę grubsze niż zwykle i przez to trochę
ciężko się je trzyma w dłoni. Estetyczne, podoba mi się jego kolor:-) Pianka ma
pojemność 300 ml. Opakowanie posiada hologram świadczący o oryginalności
kosmetyku.
Konsystencja
i zapach: Także typowa dla różnego rodzaju pianek, bardzo lekka. Zapachem
trochę przypomina mi odżywkę Z.one Concept, Milk shake – jest słodki, mleczny.
Cena
i dostępność: ok. 90 zł/300 ml Dostępna w firmowych sklepach.
Moje wrażenia
Zacznę od kwestii dla mnie
najważniejszej: pianka ta nie podrażnia skóry
głowy, która po jej zastosowaniu nie swędzi, nie przyspiesza także
przetłuszczania się włosów. Na drugi dzień po zastosowaniu pianki, włosy
nadal wyglądają dobrze i nadal zachowują większą objętość.
Piankę łatwo się
aplikuje,
choć w moim odczuciu pojemnik powinien być nieco smuklejszy (nie mam małych
dłoni a mimo to mam problemy z jego utrzymaniem). Zwykle nie modeluję włosów po
zastosowaniu pianki, po prostu suszę je z głową skierowaną w dół. W ten sposób
suszę włosy zawsze, ponieważ tak mi po prostu jest wygodniej. Stosowanie tej
pianki nie wymaga więc ode mnie szczególnej pracy. Ciekawe, że na pielęgnację
włosów zawsze znajduję czas i cierpliwość, na ich stylizację już
niekoniecznie;-)
Przejdźmy do meritum – pianka
naprawdę działa:-) Włosy po wysuszeniu są wyraźnie
uniesione u nasady, lekkie i sypkie. Efekt utrzymuje się przynajmniej
kilka godzin, a jeśli dodatkowo spryskam włosy odrobiną lakieru to nawet cały
dzień.
Plusem jest także fakt, że pianka Joico nie skleja włosów, choć niestety je
usztywnia i matowi (z drugiej strony to chyba właściwość każdej pianki
dodającej objętości).
Jeśli chcę rozczesać suche
włosy po zastosowaniu pianki to oczywiście robię to delikatniej niż zwykle, ale
i tak raczej nie stanowi ona większego problemu. Co ciekawe nawet po
rozczesaniu włosy zachowują lekkość, objętość i uniesienie u nasady (choć
oczywiście efekt już jest słabszy).
Podsumowując:
Pianka Joico jest moim zdaniem godna polecenia, jeśli lubicie pianki do
stylizacji włosów (choć jej cena mogłaby być niższa). Spełnia obietnice
producenta i faktycznie działa, nawet na moich bardzo długich włosach. Dla mnie
jest to produkt, po który nie sięgam na co dzień, a raczej „od święta”, ale
myślę, że warto go mieć.
No niestety dla mnie barierą również jest cena :)
OdpowiedzUsuńPianki używam od święta i wtedy ląduje na mojej głowie zazwyczaj Nivea ;)
Nie używam pianek do włosów, kiedyś używałam, bo prostowałam, ale potem polubiłam fale i odłożyłam pianki. :-)
OdpowiedzUsuńPrzetestujesz sól morską w sprayu? Podobno dzięki niej uzyskuje się naturalnie wyglądające loczki 😁
OdpowiedzUsuńOgólnie to bardzo podoba mi się twój blog, pozdrawiam 😊
Kiedyś robiłam taki spray domowej roboty zarówno z solą morską jak i Epsom, ale na moich włosach próżno doszukiwać się po nich loczków. Proste z natury jedynie nieco się posklejają i wyglądają podobnie, jak po wyjściu z morza. Dlatego już dawno przestałam się interesować tego typu produktami. Przetestuję suchy olejek w spray'u.
UsuńDziękuję i również pozdrawiam:-)
Moim marzeniem jest spray dodający objętości, który nie wymagałby suszenia suszarką.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie podrażnia i nie przetłuszcza a o duży plus.
Mogę wam szczerze polecić coś co skutecznie zapobiega wszelkim problemom zdrowotnym (bo przecież lepiej zapobiegać niż leczyć, nie? ;). Od kiedy stosuję lampy Bioptron do naświetlań i koloroterapii, zauważyłam że kupuję o wiele mniej zbędnych kosmetyków, nie mówiąc już o lekach. Te lampy mają tyle zastosowań, że trudno było mi uwierzyć. Spróbujcie bo naprawdę warto – dla zdrowia i dla oszczędności!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Monika