Płukanki są ważnym elementem
w mojej pielęgnacji włosów, wypróbowałam ich wiele i wszystkie opisałam na
blogu (niedługo postaram się Wam je nieco pogrupować, by każdy łatwo mógł
znaleźć dla siebie właściwą).
W zależności od rodzaju, płukanki mogą wygładzać,
nawilżać, wzmacniać, barwić (nieco), zmniejszać przetłuszczanie się włosów czy
dodawać im objętości. Do tego często także ładnie pachną:-)
Płukanki, by
były skuteczne (szczególnie te wzmacniające, barwiące czy regulujące
wydzielanie serum) należy stosować regularnie przez
kilka miesięcy. Ze względu na potrzeby włosów można w tym samym czasie
(tzn. na zmianę) stosować kilka wybranych płukanek. Trudniej jest jednak
utrzymać odpowiednią częstotliwość, gdy myjemy włosy co drugi dzień, a chcielibyśmy
stosować kilka płukanek (wtedy każda z nich byłaby zastosowana tylko kilka razy
w miesiącu). W takim wypadku warto się zastanowić nad połączeniu kilku płukanek
w jedną.
Od razu jednak zaznaczę, że
choć warto eksperymentować, to jednak lepiej trzymać się kilku reguł.
Ja nie łączę w jedną płukankę:
- więcej niż trzech
składników - chodzi o to, by płukanka nie była zbyt skoncentrowana, a
jednocześnie o to, by każdy składnik był w takiej ilości, aby miał szansę
zadziałać.
- płukanek
stosowanych do ostatniego płukania włosów (takich już nie spłukujemy) z tymi,
które wymagają zmycia z włosów (wodą). Płukanki, których nie
spłukujemy silniej działają na włosy (np. wzmacniające płukanki), spłukując je
osłabiamy ich działanie. Niektóre płukanki lepiej (po kilkunastu minutach) zmyć
wodą, gdyż mogą sklejać i usztywniać włosy (np. piwna).
- płukanek
ziołowych (napar) z olejkami eterycznymi; Olejki eteryczne nie
rozpuszczają się w wodzie (trzeba dodać np. trochę mleka). Zbyt dużo wyciągów
ziołowych może przesuszać włosy i podrażnić skórę głowy.
- kwaśnych
płukanek
np. cytryna, hibiskus, ocet jabłkowy – przesuszenie włosów niemal gwarantowane,
podrażnienie skóry także całkiem prawdopodobne.
Po jakie płukanki sięgam najczęściej?
Płukankę z
dodatkiem octu jabłkowego wykonuję niemal po każdym myciu włosów -wygładza włosy, zmywa resztki szamponu, zapobiega
łupieżowi i nadmiernemu wypadaniu włosów. Ale płukanka octowa ma także inną,
dla mnie bardzo ważną zaletę: ocet usuwa z włosów osad
soli wapniowych i magnezowych pochodzących z twardej wody (a taką
właśnie mam w domu), dzięki czemu włosy są miękkie
i błyszczące. Stąd też ocet jabłkowy to mój płukankowy niezbędnik, z
którym nie rozstaję się od wielu miesięcy:-) Niestety ciągłe stosowanie
płukanki octowej znacznie ograniczyło mi możliwość stosowania płukanek
ziołowych (jeśli mam wybrać między naparem z ziół a octem to niemal zawsze
wybieram ocet). Jakiś czas temu stwierdziłam jednak (nieco zirytowana nadmiarem
ziół zalegających na półce), że nic nie stoi na przeszkodzie, by połączyć obie
płukanki w jedną:-) Jak się okazało płukankowe
połączenie ocet jabłkowy + zioła bardzo służy moim włosom.
Prosty sposób na
przygotowanie octu ziołowego
Kiedyś już wspominałam na
blogu o możliwości łączenia ziół z octem. Podawałam tam chyba dwa przepisy na
wykonanie takiej płukanki. Ostatnio jednak trochę zmodyfikowałam i ułatwiłam sobie
jej przygotowanie.
Najpierw wykonuję mocny
(skoncentrowany) napar z wybranych ziół (ok. 3 łyżki stołowe ziół na szklankę
wrzątku), a gdy ostygnie, przecedzam płyn (zwykle zostaje ok. 100ml), przelewam
do butelki i uzupełniam taką samą ilością octu jabłkowego. Taki ocet ziołowy
przetrzymuję w lodówce. Do płukania wykorzystuję 2-3 łyżki takiego octu na 0,5
l wody. Oczywiście takiej płukanki już nie spłukuję.
Ja również często w płukankach stosuję ocet i zioła :) Jakiś czas temu używałam również piwa :)
OdpowiedzUsuńŁączę jedynie płukanki z pokrzywy, skrzypu i lnu :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ostatnie miesiące u mnie to czas bez żadnych płukanek. Chyba się trzeba znowu zmobilizować :)
OdpowiedzUsuń