Jako, że minął już ponad
miesiąc od publikacji na blogu mojego planu pielęgnacyjnego (klik), dziś
nadszedł czas na małe podsumowanie:-) Mój październikowy plan okazał się dość
ambitny w zderzeniu z rzeczywistością, nie mniej jednak w dość dużym stopniu
udało mi się go zrealizować.
Bilans
pielęgnacyjny – hańba i triumf;-)
Na pewno poległam przy punkcie
pierwszym – regularne przygotowywanie green smoothie okazało się być dla mnie w
tej chwili niewykonalne. Gdy już wrócę do normalnego spożywania wszystkich
preferowanych przeze mnie produktów, mam nadzieję zorganizować sobie solidną witaminową
akcję regenerację, która przypadnie gdzieś w okolicach Nowego Roku.
Punkt drugi – czyli kuracje
dla skóry głowy - udało mi się zrealizować połowicznie: stosowałam wcierki,
choć nie codziennie, nie stosowałam jednak peelingów, za to ostatnio dla
wzmocnienia cebulek włosów i odżywienia skóry głowy zaczęłam sięgać po olej
Neem, który znany jest ze swoich właściwości silnie regenerujących i
zwalczających problemy skórne.
Punkt trzeci mojego planu
pielęgnacyjnego dotyczył produktów myjących do włosów i tutaj trzymanie się
planu nie było szczególnie trudne, bo dwa wybrane produkty to moi ulubieńcy
ostatnich miesięcy.
W kolejnym punkcie mowa był o
odżywianiu włosów na długości – staram się choć 1-2 razy w tygodniu stosować
wybrane maski.
Jeśli chodzi o olejowanie
włosów to owszem, sięgam po oleje w miarę regularnie, raz w tygodniu. Nie mniej
jednak na tą chwilę nie są to oleje, które miałam zaplanowane, a wspomniany
wyżej olej Neem (choć ten akurat znacznie lepiej mi się sprawdza na skórze
głowy niż na długości włosów) oraz olej lniany/siemię lniane (idealnie
nawilżają).
Punkt 6 wypełniam z automatu –
kwestia przyzwyczajenia;-)
*************
Po wstępnej ocenie stopnia
realizacji mojego planu, mogę już co nieco powiedzieć o jego ewentualnym
wpływie na stan mich włosów. Otóż, jest naprawdę nieźle:-) Wiecie, że na
początku roku zrezygnowałam z hennowania włosów i znów zapuszczam naturalki, w
związku z tym, że włosy rosną mi w całkiem niezłym tempie, naturalny kolor
obejmuje już prawie połowę długości moich włosów:-) Dzięki stosowaniu oleju
Neem i dodatkowo wcierki Jantar w zależności od potrzeb, udało mi się rozwiązać
problem przesuszenia skóry głowy (chyba związanego z sezonem grzewczym). Regularne
olejowanie i ochrona włosów sprawiają, że mimo suchości powietrza moje włosy
się nie elektryzują, nie są przesuszone, a końcówki prawie się nie rozdwajają
(prawie, bo jednak przy takiej długości włosów, tarcie zawsze powoduje pewne
zniszczenia). I to byłoby na tyle, resztę możecie zobaczyć na zdjęciach:-)
Wow włosy prezentują się mega! Moja pielęgnacja w ostatnich miesiącach wyglądała bardzo podobnie :)
OdpowiedzUsuń