Gdy zamieszczam na blogu
wpisy o płukankach ziołowych prawie zawsze przynajmniej jedna z Was wyraża
obawę o wysuszające działanie takich płukanek. W związku z tym, dzisiaj
zamierzam podzielić się z Wami moimi prostymi sposobami na to, jak sprawić, by
płukanka nie wysuszała nam włosów:-)
Wiele ziół wzmacniających
włosy (np. pokrzywa, mydlnica, tatarak, łopian) ma działanie ściągające, w
związku z czym, choć działają bardzo pozytywnie na skalp (przeciwdziałają
wypadaniu włosów, pomagają pozbyć się łupieżu itd.) to jednak mogą przesuszać
włosy na długości, szczególnie, gdy są często stosowane. Jak sobie z tym
radzić? Nie, wcale nie musimy omijać ziołowych płukanek szerokim łukiem;-)
Moje sposoby stosowania płukanek
ziołowych
Oczywiście podstawową
kwestią, szczególnie w przypadku włosów długich jest ich odżywienie i nawilżenie przed sięgnięciem po płukankę.
Dobra odżywka do spłukiwania zabezpieczy i nawilży włosy
(ja lubię szczególnie Nivea long repair lub Timotei drogocenne olejki).
Jeśli płukanki ziołowe
stosowane są rzadko lub na zmianę z innymi (np. octową) to raczej nie powinny
wysuszać włosów, chyba, że mowa tu o włosach bardzo suchych i zniszczonych.
Jednak jeśli chcemy uzyskać wymierne efekty stosowania płukanek ziołowych –
wzmocnić włosy – musimy takie płukanki wykonywać często (najlepiej po każdym
myciu włosów).
Jak więc wtedy radzić sobie
z wysuszającym działanie takich płukanek? Rozwiązanie jest banalnie proste –
płukanki stosować tylko tam, gdzie faktycznie mogą coś zdziałać (w kwestii
wzmocnienia włosów), czyli na skórę głowy. Jak to wygląda w praktyce? Poniżej
przedstawiam Wam dwa sprawdzone przeze mnie sposoby.
1. Związywanie włosów.
Tzw. ananas (związywanie/spinanie włosów na czubku głowy) jest
bardzo przydatny, by odizolować włosy na długości i płukanką polewać jedynie
samą głowę. Ja najczęściej robię po prostu luźniejszy
kucyk na czubku głowy (żeby nie czesać i nie szarpać mokrych włosów
gumką, związuję je tasiemką). Jedną ręką przytrzymując włosy, drugą polewam
płukanką samą głowę. Przy odrobinie wprawy, ten sposób nie sprawia naprawdę
żadnych trudności. Oczywiście płukanka dotrze także do włosów u nasady, ale
jako, że tam właśnie włosy są najzdrowsze to nie powinna ich przesuszać, a po
prostu będzie dodawać puszystości i nieco objętości.
2. Spray płukankowy
Napar ziołowy wystarczy
przelać do buteleczki z atomizerem i spryskiwać nim skórę głowy. W tym wypadku
napar możemy zrobić nieco mocniejszy i potraktować go jako pielęgnację 2w1,
czyli płukankę i wcierkę do skóry głowy jednocześnie:-)
Należy pamiętać, że sam
napar można przechowywać tylko w lodówce i to najwyżej 2 dni. Z doświadczenia
wiem jednak, że świeży wyciąg z ziół działa najlepiej.
*********
Oba powyższe sposoby
gwarantują nam to, na czym zależy nam najbardziej – wzmocnienie włosów i dbanie
o zdrowie skóry głowy przy jednoczesnej ochronie włosów na długości przed przesuszeniem.
Ja za każdym razem przed płukanką nakładam nawilżającą odżywkę :)
OdpowiedzUsuńO kurcze właśnie tego się obawiałam ale te sposoby naprawdę mogą się sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post
Dziś właśnie w formie spreyu zrobiłam płukankę octową na swędzenie głowy, niestety nadal swędzi chodź to już 3 tygodnie ;/ chyba muszę iść do dermatologa bo to jakieś mocne uczulenie po szamponie Biały Jeleń
OdpowiedzUsuńja obojętnie czego bym nie użyła - szampon, maska, odżywka, z różnych firm, efekt po octowej ten sam - pieczenie i swędzenie. Może raczej o samą płukankę chodzi, a nie o kosmetyki?
UsuńCiężko stwierdzić...ja bym jednak nie demonizowała samej płukanki (jeśli chodzi tu oczywiście o ocet jabłkowy - spirytusowego jestem przeciwniczką), wiele osób ją stosuje z powodzeniem i szczerze - dopiero teraz docierają do mnie jakieś negatywne opinie. Zasadniczo płukanka z octem jabłkowym powinna właśnie minimalizować swędzenie skóry głowy a nie je powodować (może wlewacie zbyt dużo octu?).
UsuńAnszpi - w Twoim wypadku raczej zasięgnęłabym porady dermatologa, ponieważ nieleczone objawy mogą się zaostrzyć.
PS. Miałam nieco podobnie po szamponie Babydream - łupież mokry i ciągłe swędzenie skóry głowy, wtedy szampon Catzy stosowany regularnie przez miesiąc mi pomógł.
Po Bialym jeleniu mialam krostki na glowie...
UsuńBardzo pomocny post :)
OdpowiedzUsuńSwietne rady, choc znalazlam wlasny sposob:)
OdpowiedzUsuńKilka razy robiłam płukanki na samym początku włosomaniactwa, chyba musiałabym do tego wrócić :) Bardzo przydatny post.
OdpowiedzUsuńJa czasami robię sobie płukankę octową lub rumiankową ale polewam po całych włosach. Nie robię tego często, więc mi nie przesuszają włosów :)
OdpowiedzUsuńSuper post.
Pozdrawiam
Dziękuję:-)
UsuńRównież pozdrawiam
A co z płukankami barwiącymi? Chcę wypróbować płukakę z hibiskusa, która zapewne nada moim włosom rudawy kolor. W takim wypadku MUSZĘ polać głowę i długość.
OdpowiedzUsuńJednak jeśli chodzi o niebarwiące, używam atomizera - świetna sprawa
Oczywiście płukanki barwiące trzeba stosować na całe włosy. Hibiskus działa na włosy podobnie jak ocet jabłkowy (domyka łuski, zakwasza, wygładza). Sama stosowałam go wielokrotnie i nigdy nie wysuszał mi włosów.
UsuńGorzej ma się sprawa np. z korą dębu (nadaje odcień kasztanowo - rudawy), ale jest to jedna z gorszych płukanek jakie stosowałam i jej nie polecam. Inna barwiąca, którą można z powodzeniem stosować to płukanka kawowa - nie wysusza, przyciemnia i nawet lekko nawilża włosy.
Jakoś nie potrafię przekonać się do płukanek. Wszystkie wcierki itp stosuję przed myciem a po najwyżej żel nawilżający.
OdpowiedzUsuńW zasadzie nigdy nie myślałam nad takim rozwiązaniem problemu, jak powyżej przedstawiłaś. Pogodziłam się z faktem niemożności stosowania ziołowych płukanek i... może kiedyś spróbuję do atomizera przelać i skalp tylko spryskać :) Głupie to to nie jest...
OdpowiedzUsuńDzięki, że dzielisz się pomysłami :) Bo ten z pewnością nie jest głupi :)
Nie ma z co:-) Cieszę się, że post okazał się przydatny:-)
Usuń