Ostatnio zauważyłam, że mimo
sporej ilości napisanych na moim blogu postów dotyczących lnu (o siemieniu i o
oleju lnianym), nie napisałam nic o płukance z siemienia lnianego. Postanowiłam
czym prędzej uzupełnić serię o przepis na płukankę, w końcu płukanki to jeden z
moich ulubionych i obowiązkowych elementów pielęgnacji włosów:-)
Przygotowanie płukanki z siemienia lnianego
1 łyżeczkę nasion lnu
zalewam 1 szklanką zimnej wody i gotuję przez kilka minut. Gdy wywar będzie
lekko żelowy przelewam go przez sitko, by oddzielić ziarno. Na koniec dolewam
do tego płynu 1 szklankę zimnej wody (dzięki temu od razu otrzymuję letnią
płukankę) i stosuję do ostatniego płukania włosów. Nie spłukuję ponownie.
Efekty
Płukanka z siemienia
lnianego przynosi nieco podobne efekty jak maseczka z siemienia. Jednak są
pewne różnice z racji takowej, że płukanka jest znacznie mniej skoncentrowana
oraz z faktu, że w przeciwieństwie do maseczki, płukanki już nie spłukuję.
Na początku warto wspomnieć,
że włosy po użyciu zarówno płukanki jak i maseczki
schną znacznie dłużej niż zwykle. Spowodowane jest to tym, że po prostu
siemię bardzo dobrze nawilża i dociąża włosy.
Po wyschnięciu włosy po płukance trochę trudno się rozczesuje, są
sztywniejsze niż po maseczce – to z pewnością „wina” braku spłukania
płukanki, w końcu sam żel lniany można stosować nawet w formie stylizatora
(potrafi zastąpić popularne żele do układania włosów). Nie mniej jednak włosy są bardziej zdyscyplinowane, lepiej się układają.
Płukanka podkreśla także naturalny skręt włosów, dlatego jest to coś, po co
mogą sięgać szczególnie kręconowłose.
Poza tym płukanka działa
podobnie jak maska – włosy są błyszczące,
nawilżone, dociążone (choć lżejsze niż po maseczce).
Po płukankę z siemienia z
pewnością będę sięgać znacznie częściej niż po maseczkę, głównie ze względu na
brak czasu. Nie mniej jednak oba te sposoby pielęgnacji włosów mi odpowiadają,
i choć działają podobnie to są między nimi znaczące różnice, które można
wykorzystywać w zależności od potrzeb:-)
Uwielbiam tą płukankę^^ Świetnie nawilża końcówki:3
OdpowiedzUsuńużywałam ale nie lubię efektu sztywnych włosów :/
OdpowiedzUsuńA ja właśnie trzymam na włosach maseczkę z siemienia lnianego. ^^ Płukanki jeszcze nie robiłam, ale na pewno wypróbuję. ;)
OdpowiedzUsuńLubię len w roli płukanki i chętnie go stosuję :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta płukankę!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię siemię lniane w pielęgnacji włosów aczkolwiek ostatnio o nim nieco zapomniałam. :)
OdpowiedzUsuńJa taką płukanka spryskuję włosy a później nakładam na nie olej. Takie olejowanie daje u mnie o wiele lepsze efekty.
OdpowiedzUsuńPłukanki co prawda jeszcze nigdy nie próbowałam...Ale był czas, że maseczkę z siemienia lnianego stosowałam nawet przed każdym myciem. Włosy były po zastosowaniu jej fajnie nawilżone i wydawały się takie lżejsze.
OdpowiedzUsuńChyba przy planowaniu swojej obecnej walki o włosy będę musiała do niej powrócić i może spróbować innych kombinacji z siemieniem lnianym.
Pozdrawiam serdecznie ; )
Ja próbowałam zrobiony już żel lniany przerobić na płukankę, ale nie dało się tego zmieszać ze sobą :P Była osobno woda i osobno glut ;)
OdpowiedzUsuńSiemię lniane stosuję jednak regularnie i wewnętrznie i zewnętrznie w formie żelu do stylizacji i dodatku do maski :)
Mnie siemie nie nawilża;P
OdpowiedzUsuńNIe mam sitka- nie zrobię :) Gdzie ja mieszkam, żeby sitka w domu nie było :P Ale siemie spożywam z takiego wywaru ;-)
OdpowiedzUsuńJa regularnie pije siemie na gestosc.
OdpowiedzUsuńPlukanka jest swietna. Mam proste wlosy, a po plukance sa mega dociazone, gladkiem lsniace.
To ciekawe, jak rozbie potrafi dzialac na proste i krecone, nie?
A jak to jest możliwe, że u mnie po jakimkolwiek zastosowaniu siemienia włosy wyglądają jak przeproteinowane? Sztywny stóg siana, którego nie da się rozczesać. Co ciekawe na całych włosach tak samo, mimo że połowa jest rozjaśniana a połowa zdrowa i naturalna.
OdpowiedzUsuń