Po dość bogatym w różnorodną
pielęgnację czerwcu przyszedł czas na podsumowanie skromniejszego lipca:-) W
lipcu na moich włosach działo się mniej niż w czerwcu, ale to bynajmniej nie
znaczy, że nie działo się nic ciekawego:-)
W tym miesiącu nie
podcinałam włosów wcale, planuję małe cięcie wykonać lada dzień. Obecnie moje włosy mają długość 81,5 cm, w ostatnim
miesiącu przybyło ich 1,5 cm.
W lipcu skromniejsza była
przede wszystkim pielęgnacja moich włosów. Kosmetyki, które stosowałam
ograniczyłam do minimum. W obliczu całkiem pokaźnych zakupów
kosmetyczno-włosowych, jakie udało mi się niedawno zrobić, byłam zmuszona
wykończyć niektóre kosmetyki, by w szafce zrobić trochę miejsca na inne:-)
W zasadzie używałam dwóch
szamponów na zmianę (Timotei do brązowych i Balea volume) oraz trzech odżywek:
Balea figa i perły, Herbal care ze lnem oraz Biały Jeleń kozie mleko (wszystkie
te odżywki zaliczyłabym do „lekkiej pielęgnacji”). Poza tym nadal starałam się olejować włosy (choć w praktyce stosowałam tę
formę pielęgnacji włosów max. raz w tygodniu). W tym miesiącu stosowałam
głównie olej kokosowy, po latach wróciłam także do
stosowania nafty kosmetycznej, która na moich włosach spisuje się
całkiem nieźle. Ponadto po każdym myciu włosów wykonywałam płukanki z dodatkiem
octu jabłkowego (czasem także z lukrecji).
Jeśli chodzi o wzmocnienie
włosów i dbanie o zdrowie skóry głowy to zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią w tym
miesiącu nadal stosowałam odżywkę w spray’u Herbal
Care (choć nieregularnie). Przed aplikacją wcierki wykonywałam masaż skóry głowy Darsonvalem (mniej więcej 2-3
razy w tygodniu). O samym urządzeniu pisałam tutaj. Lada moment pojawi
się notka na blogu podsumowująca miesiąc pielęgnacji twarzy i włosów z pomocą tego
urządzenia.
Mimo dość ubogiej
pielęgnacji włosów z użyciem gotowych kosmetyków, w tym miesiącu zdarzyło się
jednak coś niecodziennego:-) Po raz pierwszy od długiego czasu zafarbowałam włosy z pomocą henny. O moich
doświadczeniach z henną Heenara pisałam tutaj.
Jak już wspominałam kolor na zdjęciach zamieszczonych w relacji z farbowania
znacząco odbiegał od rzeczywistości. Nie mniej jednak po około dwóch tygodniach
od farbowania na włosach pozostał już tylko delikatny pobłysk tego koloru,
który na moich włosach zagościł za sprawą tejże mieszanki. Dla odświeżenia
koloru postanowiłam jeszcze wykorzystać maseczkę Marion
do włosów farbowanych w odcieniach czerwieni. Maseczka sprawdziła się
moim zdaniem lepiej niż wersja do brązowych (choć akurat tamtą wersję
stosowałam na włosach całkowicie niefarbowanych). Włosy, które widzicie na
zdjęciach są świeżo po zastosowaniu tejże maski. Choć osobna notka na temat tej
maseczki także pojawi się na blogu, już teraz mogę Wam ją polecić, o ile
oczywiście farbujecie włosy na czerwonawe odcienie.
W nadchodzącym miesiącu
planuję kolejne farbowania włosów henną, tym razem w kolorze ciemnego brązu
(przy tym kolorze zamierzam pozostać). W kwestii pielęgnacji moich włosów także
znajdzie się sporo nowego:-)
Twoje włosy wyglądają tak pięknie, że patrząc na te zdjęcia zapragnęłam ich dotknąć...! :D
OdpowiedzUsuńPiękne, zdrowe włosy :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze zachwycają!
OdpowiedzUsuńwow jakie piękne :)
OdpowiedzUsuńPiękne, taka pyszna czekolada ;D
OdpowiedzUsuńMasz piękne włosy :) Też mam ochotę zafarbować włosy henną :)
OdpowiedzUsuńSą przeboskie! <3 Połysk, kolor, długość i zauważalna miękkość - cudo :)
OdpowiedzUsuńTwoje włosy są mobilizacją :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim za bardzo miłe komentarze:-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne włosy <3 o takich mogę tylko pomarzyć -,-
OdpowiedzUsuń