Bardzo lubię płukanki takie, jak lukrecjowa, ponieważ
są jakby „szyte na miarę moich włosów”:-) Co dokładnie mam na myśli? Czytajcie
dalej;-)
Korzeń lukrecji zawiera bogactwo związków
naturalnych, takich jak flawonoidy, triterpeny, saponiny triterpenowe, polisacharydy,
aminokwasy, sole mineralne i olejki eteryczne. W lukrecji znajduje się
glicyryzyna, która ma bardzo silne właściwości higroskopijne, czyli wiążące wodę,
przez co tak znakomicie nawilża skórę.
Lukrecja ma
właściwości antyalergiczne, antybakteryjne i antywirusowe. Działa hamująco na
wzrost i rozwój bakterii, wirusów i grzybów. Reguluje wydzielanie sebum.
Doskonale nawilża i łagodzi stany zapalne skóry a także redukuje obrzęki. Działa
antyoksydacyjnie, wzmacnia kruche naczynka i przyspiesza regenerację skóry oraz
przyśpiesza gojenie drobnych uszkodzeń skóry i wyprysków.
Warto po nią sięgnąć szczególnie
latem, gdyż lukrecja pochłania promieniowanie UV,
dzięki czemu pomaga chronić włosy i skórę przed jego szkodliwym działaniem.
Przygotowanie
płukanki
2 łyżeczki korzenia lukrecji zalewamy
szklanką zimnej wody i gotujemy na małym ogniu przez ok. 10 min, następnie
odstawiamy na min. 15 min. Po tym czasie wywar cedzimy i dolewamy szklankę
zimnej wody. Stosujemy do ostatniego płukania włosów.
Można także od razu zalać 2 łyżki
lukrecji 2 szklankami zimnej wody i gotować. Do płukania stosujemy letni wywar.
Wolę jednak ten pierwszy sposób, gdyż dzięki temu, że drugą szklankę wody
dolewam na koniec, jestem w stanie szybko obniżyć temperaturę płukanki. W
przypadku drugiego sposobu trzeba dość długo czekać, by płukanka ostygła.
Moje wrażenia
Jak już wspomniałam, płukanka
lukrecjowa to zdecydowanie mój typ:-) Spełnia wszystkie moje oczekiwania w
stosunku do „płukanki idealnej”.
Po pierwsze płukanka dba o zdrowie skóry głowy, łagodzi podrażnienie i nawilża
skórę głowy regulując jednocześnie wydzielanie sebum. Lukrecja dodaje włosom objętości, nieco unosi je u nasady,
sprawia, że stają się bardziej mięsiste. Włosy po jej zastosowaniu są sypkie, ale nie napuszone, nawilżone, ale nie obciążone.
Dla moich włosów balans właściwości nawilżająco-dodającej objętości w tej
płukance jest idealny (ale podkreślam – mam włosy zdrowe, niefarbowane, dość
delikatne, naturalnie proste). Zamierzam po tę płukankę sięgać często,
zwłaszcza latem.
Po taką płukankę
szczególnie powinny sięgać posiadaczki włosów pozbawionych objętości, lubiących
zbijać się w strączki, przetłuszczających się u nasady i suchych na końcach. Jak zwykle oczywiście
polecam ją wszystkim, choć do włosów zniszczonych i suchych jej działanie
nawilżające może okazać się zbyt słabe. Wydaje mi się, że w takim wypadku
lepiej wybrać płukanki silniej nawilżające, np. prawoślaz, lipa czy kozieradka.
PS. Ten sam wywar z korzenia lukrecji bardzo dobrze sprawdza się także w roli
toniku do twarzy. Szczególnie polecany jest on do skóry suchej, wrażliwej i
problematycznej.
nie myślałam, że i z lukrecji można zrobić płukankę :)
OdpowiedzUsuńBogactwo przydatnej wiedzy tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zrobiłam zamówienie na doz.pl i nie umieściłam jej na liście ;)
Z pewnością wypróbuję bo właśnie jakiś czas temu zakupiłam lukrecję:)
OdpowiedzUsuńNa pewno wypróbuję tej płukanki :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie płukałam łowy lukrecją :)
OdpowiedzUsuńDziś zrobię. Lepsza na głowę niż do picia(mimo tylu zdrowotnych aspektów jej smak mnie odrzuca!)
OdpowiedzUsuń