Jak już wspominałam, mniej
więcej od lutego nie koloryzuję już moich włosów mieszanką henny i indygo.
Odnoszę wrażenie, że do mojego typu urody niespecjalnie pasuje odcień
uzyskiwany za pomocą tych ziół, choć efekt pielęgnacyjny mnie zachwyca. Po
wstępnym wypłukaniu henny (o moim eksperymencie pisałam tutaj),
postanowiłam znów wypróbować cassię.
Cassia Obovata –
często nazywana jest „neutralną henną”, jest jednak inną rośliną; posiada wszystkie wartości pielęgnacyjne henny, ale nie
barwi włosów (tzn. teoretycznie, ponieważ jasnym włosom nadaje złoty/miodowy
kolor).
O cassii pisałam prawie trzy
lata temu (wtedy testowałam cassię khadi w puszce klik), tym razem użyłam
cassii z innego źródła – zamówiłam na Polu
henny. Cassia dotarła do mnie bardzo profesjonalnie zapakowana – jest pakowana
próżniowo w woreczek foliowy i dodatkowo w nieprzeźroczystą folię, co
gwarantuje jej świeżość.
Cassię zasadniczo przygotowywałam
w podobny sposób jak wcześniej, z tym że dodałam jeszcze dwa składniki: miód i
herbatkę rumiankową. Papka wyszła mi trochę zbyt rzadka - nie pomyślałam, że cassia zachowuje się jednak inaczej niż henna – nie jest
tak chłonna, dlatego trzeba uważnie dozować płyn.
Sięgnęłam po cassię z zamiarem
odżywienia włosów i lekkiego ich rozjaśnienia/ozłocenia, dlatego do
rozcieńczenia mieszanki zamiast wody użyłam skoncentrowanej herbatki
rumiankowej, a tuż przed nałożeniem maseczki na włosy dodałam także łyżkę
miodu.
Maseczkę na bazie cassii
trzymałam na włosach długo, bo ponad sześć godzin. Co ciekawe cassia ma tą przewagę nad henną, że nie staje się z
czasem ciężka (podczas trzymania na włosach henny zwykle już po 2 godzinach
bolała mnie głowa od tego ciężaru). Dodatkowo łatwiej
się ją z włosów spłukuje. Problemów z rozczesaniem włosów po cassii nie
miałam żadnych.
Musze przyznać, że po takim „cassiowym
eksperymencie” mam ochotę na więcej:-) Moje ciemne, wcześniej koloryzowane
mieszanką Khadi ciemny brąz włosy nabrały
cieplejszego, złotawego odcienia i wydają się być nawet nieco jaśniejsze,
co bardzo mnie cieszy. Planuję zakup większej ilości cassii (100g wystarcza tylko
na jedno użycie), ale jeszcze nie wiem kiedy mi się to uda. Nie mniej jednak
chciałabym zacząć regularnie „cassiować” moje włosy i jestem bardzo ciekawa
efektu długotrwałego:-)
Ciekawa jestem efektu na włosach :)
OdpowiedzUsuńJa się boję farbować włosy.
OdpowiedzUsuńOo, to coś dla mnie. Akurat też ostatnio pisałam u siebie, że nie jestem z tego chłodnego odcienia po hennie zasowolona. Też mi nie pasuje do typu urody ;)
OdpowiedzUsuńJa przez długi czas też hennowałam włosy, ale musiałam zrezygnować ze względu na pracę i brak czasu na zmywanie "aromatu" z włosów ;) Poza tym byłam bardzo zadowolona, też używałam khadi, ale ciemny brąz bez żadnych dodatków.. tam jużjest indigo i amla, ale to dla koloru :) Cassi nigdy nie dodawałam, bo chyba też można. Ale sama, w połączeniu z rumiankiem faktycznie ma prawo rozjaśniać kolor, bo sam rumianek już to powoduje :)
OdpowiedzUsuń