W
ramach minimalizacji mojej włosowej nudy, o której pisałam tutaj, odkryłam
ostatnio fryzurę wszystkim pewnie doskonale znaną – warkocz francuski. Piszę,
że odkryłam, gdyż dla mnie to zupełna nowość. Warkocz dobierany nigdy nie
gościł na mojej głowie, nawet w dzieciństwie. Gdy inne dziewczynki często
nosiły taki warkocz, moje włosy ograniczały się niestety jedynie do końskiego
ogona i zwykłego warkocza.
Ostatnio jednak postanowiłam wypróbować ten warkocz i co więcej zrobić go sama:-) Co prawda ręce niemiłosiernie bolą, podczas tworzenia takiego warkocza, zwłaszcza, gdy włosy są tak długie jak moje. Ale wg. mnie warto się chwilę pomęczyć;-)
Ostatnio jednak postanowiłam wypróbować ten warkocz i co więcej zrobić go sama:-) Co prawda ręce niemiłosiernie bolą, podczas tworzenia takiego warkocza, zwłaszcza, gdy włosy są tak długie jak moje. Ale wg. mnie warto się chwilę pomęczyć;-)
Efekt
bardzo mi się podoba, chociaż wiadomo, że idealny nie będzie – w końcu robiąc
sobie taki warkocz samemu, nie da się zobaczyć, czy wszystko „idzie jak
powinno”:-)
Wow! Patrząc na Twoje włosy, aż nie chce się wierzyć, że to włosy osoby, która mówi "Moje włosy zawsze były delikatne, proste i dość cienkie"! Jestem pod wrażeniem, naprawdę.
OdpowiedzUsuńOświadczam, że zostaję Twoją fanką i od dziś śledzę bloga i zaczynam dbać o swoje marne włosy.
A warkocz przepiękny - perfekcyjny, ale nie przesadnie pedantyczny =)
Dziękuję Ci za bardzo miłe słowa;-) I bardzo się cieszę, że mogę kogoś zmotywować do dbania o włosy;-)
Usuń