Ostatnio
postanowiłam wypróbować jakiś naturalny
sposób na przyciemnienie włosów. Moje włosy
są raczej jasne, dlatego pomyślałam, że przydałoby mi się coś, co pomoże mi nieco pogłębić ich kolor. A ponieważ jestem zwolenniczką naturalnej koloryzacji, a przy tym chciałam, żeby było to coś nieinwazyjnego, mój wybór padł na płukanki z kory dębu.
są raczej jasne, dlatego pomyślałam, że przydałoby mi się coś, co pomoże mi nieco pogłębić ich kolor. A ponieważ jestem zwolenniczką naturalnej koloryzacji, a przy tym chciałam, żeby było to coś nieinwazyjnego, mój wybór padł na płukanki z kory dębu.
Kilka słów o korze: Kora dębu jest najbardziej
rozpowszechnionym surowcem leczniczym z dębu. Zbierana jest w marcu-kwietniu,
przed rozwojem liści, suszy się ją w cieniu, w temperaturze do 35°C. Stosowana
jest w leczeniu biegunek, stanów zapalnych skóry, śluzówki jamy ustnej i
gardła, również
w obrębie narządów płciowych i odbytu. Pomocna jest w przypadkach przetłuszczających się
i wypadających włosów. Napar z kory dębowej może być stosowany do płukania ciemnych włosów, dając efekt przyciemniania.
w obrębie narządów płciowych i odbytu. Pomocna jest w przypadkach przetłuszczających się
i wypadających włosów. Napar z kory dębowej może być stosowany do płukania ciemnych włosów, dając efekt przyciemniania.
Cena i dostępność: ok. 2 zł/50g; dostępna w sklepach zielarskich
Jak przygotować
płukankę?
Do
garnka należy wsypać 50g kory dębu, zalać wodą i gotować przez 15min.
Przestudzić. Potem przecedzić przez drobne sitko lub gazę. Płukać włosy kilka
minut. Nie spłukiwać. Aby efekt kolorystyczny się pojawił, trzeba stosować
płukankę przynajmniej kilka razy.
Efekty: No niestety mimo, iż naczytałam się
wielu pozytywnych opinii o wywarze z kory dębu jako środka na przyciemnienie
włosów, to w moim przypadku nie było imponujących efektów. Wręcz przeciwnie:
włosy były niesamowicie sztywne, szorstkie, a na ich powierzchni wyczuwalny był
osad – okropne uczucie. Nie mniej jednak nie zraziłam się aż tak bardzo
pierwszym użyciem i postanowiłam testować płukankę jeszcze kilka razy, aby
zaobserwować efekt kolorystyczny. Po trzecim użyciu powiedziałam sobie dość. Za
nic nie byłam w stanie zlikwidować szorstkości włosów, o osadzie
nie wspomnę (dopiero po ponownym umyciu włosy odzyskiwały miękkość i blask, co wykluczało dalsze stosowanie płukanki).
nie wspomnę (dopiero po ponownym umyciu włosy odzyskiwały miękkość i blask, co wykluczało dalsze stosowanie płukanki).
Co
do przyciemnienia włosów – jeśli było, to minimalne, ale za to pojawił się
miedziany odcień włosów. O ile włosy rude same w sobie są wg. mnie bardzo
ładne, o tyle rudy połysk na włosach brązowych jest dla mnie czymś nie do
przyjęcia. Tym bardziej, że jako osoba o chłodnym typie urody nie wyglądam
dobrze z włosami koloru kasztana czy mahoniu. Tak więc szybko i bez żalu
rozstałam się z płukanką
z kory dębu.
z kory dębu.
Być
może na innych włosach efekt płukanki byłby lepszy. Na moich jednak kora dębu
nie zdała egzaminu i jestem prawie pewna, że już do niej nie wrócę.
A płukanka rozjaśniająca? Znasz coś takiego? Coś oprócz rumianku i cytryny, bo to stosuje, a raczej staram się regularnie stosować ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam to miód dodawany do masek rozjaśnia, poza tym płukanka piwna być może mogłaby pomóc. Pamiętam, że gdzieś miałam kilka przepisów na naturalne rozjaśnienie włosów. Jak znajdę, to postaram się za kilka dni zamieścić o tym post.
Usuń