Minęły już prawie cztery tygodnie odkąd stosuję wcierkę własnej roboty, o której pisałam tutaj.
Przez ten czas starałam się robić małe porcje wcierki , aby się nie psuła i za każdym razem robiłam
ją nieco inaczej – natura eksperymentatora;-) Na początku odrzuciłam z przepisu glicerynę i olej rycynowy – słabo łączyły się z pozostałymi składnikami i zbytnio obciążały mi włosy. Później soki
z aloesu i pokrzywy połączyłam z wodą brzozową z Isany – niestety ta mieszanka sklejała mi trochę włosy. Potem była jeszcze opcja z alkoholem, a na koniec zredukowałam wcierkę do połączenia soku
z pokrzywy z octem jabłkowym.
Ocet jabłkowy zawiera
mnóstwo witamin i minerałów (szerzej pisałam już o nim tutaj). Postanowiłam,
że aloes będę głównie używać jako dodatek do szamponu, masek oraz w postaci mgiełki nawilżającej.
że aloes będę głównie używać jako dodatek do szamponu, masek oraz w postaci mgiełki nawilżającej.
Ponieważ niedługo minie miesiąc codziennego stosowania wcierki, myślę że czas ocenić jej działanie:-)
Efekty: Wcierka dobrze odżywia, odświeża i łagodzi ewentualne swędzenie
skóry głowy (szczególnie opcja z octem jabłkowym). Dzięki niej na mojej głowie pojawiło się sporo nowych włosków, które rosną całkiem
szybko;-) Ogólnie włosy wydają się mieć
większą objętość, ale to chyba bardziej wynik doraźnego działania
wcierki (włosy są po jej użyciu bardziej mięsiste), niż faktycznego
zagęszczenia włosów. Niestety w kwestii zmniejszenia wypadania włosów nie
zauważyłam żadnej poprawy.
Ogólnie
rzecz ujmując jestem zadowolona z działania tej wcierki, choć nie jest ona moim
ideałem. Cieszę się, że udało mi się wypróbować działanie składników, których
raczej próżno szukać
w popularnych wcierkach do skóry głowy – szczególnie aloesu i octu jabłkowego. Myślę, że jeszcze przez jakiś czas będę kontynuować pielęgnację skóry głowy i cebulek z pomocą tej właśnie wcierki, choć jestem pewna, że w najbliższym czasie zacznę testować jeszcze coś innego;-)
w popularnych wcierkach do skóry głowy – szczególnie aloesu i octu jabłkowego. Myślę, że jeszcze przez jakiś czas będę kontynuować pielęgnację skóry głowy i cebulek z pomocą tej właśnie wcierki, choć jestem pewna, że w najbliższym czasie zacznę testować jeszcze coś innego;-)
czy można zamiast soku z pokrzywy wykorzystać zalane suszone liście?
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli napar byłby dość mocny to też sprawdzi się dobrze.
Usuń